Samo bycie portalem historycznym już nie wystarcza – rozmowa z Michałem Świgoniem (Histmag.org)
Zacznę może dość ogólnie, ale ten problem szczególnie mnie interesuje. Marcin Jagodziński napisał kiedyś, że w Polsce nie istnieje blogosfera, ponieważ blogosfera to nie tylko blogi, ale też pewna wartość dodana, która powstaje w wyniku komunikacji i współdziałania między tymi blogami. Myślę, że można to odnieść w pewien sposób do polskich projektów historycznych w Sieci. Czy w ogóle – w tym kontekście – możemy mówić o istnieniu historycznego internetu w Polsce?
Michał Świgoń: Jeszcze kilka lat temu miałbym co do tego wątpliwości i pewnie odpowiedziałbym Ci na to pytanie: „nie”. Jednak coś drgnęło. W mojej ocenie miłośnicy historii coraz bardziej przekonują się do internetu. Pojawia się pokolenie doktorantów i doktorów, dla których komunikacja i zaangażowanie w sieci staje się czymś normalnym, naturalnym. Historyczne media internetowe docierają już obecnie do znacznie większej grupy odbiorców niż specjalistyczna prasa czy tematyczne kanały telewizyjne. Cieszę się, że w jakiś sposób – zakładając Histmag.org w 2001 roku, mogłem w tym procesie pioniersko uczestniczyć, pomagając przecierać szlaki, choć sam historykiem z wykształcenia nie jestem.
Dyskursu – i wywołanej przez niego wartości dodanej – rzeczywiście brakuje, a jeśli jest, to zwykle na niskim poziomie. To chyba największa bolączka ludzi zajmujących się historią w sieci i wiele w tej kwestii jest jeszcze do zrobienia. Jestem jednak optymistą i myślę, że w ciągu najbliższego roku – dwóch wiele się w tym względzie poprawi.
Gdy wspomniałeś mi o historycznym internecie, przypomniała mi się dyskusja sprzed dziesięciu laty o tym, jak powinny wyglądać media katolickie. Co światlejsi mówili wtedy: róbmy przede wszystkim dobre media, bo sama katolickość nie wystarcza. Nie starajmy się na siłę wpychać do kościelnego getta, wychodźmy do ludzi. Zastanawiam się, czy nie ma to też przełożenia na media historyczne, czy jest w ogóle sens tak się szufladkować. Myślę, że samo bycie „medium historycznym” już nie wystarcza, że trzeba kłaść nacisk na jakość i atrakcyjność przekazu.
No dobrze, ale czy z tej aktywności naprawdę coś wynika? Tradycyjne media nie zauważają chyba tej internetowej aktywności, nie mówiąc już o środowiskach akademickich i uczelniach, które wydają się być zupełnie zamknięte na nowe zjawiska, choćby takie jak naukowe blogowanie. To, że na Histmagu pojawi się ciekawy i merytoryczny artykuł o Drugiej Rzeczypospolitej i przeczyta go kilkanaście tysięcy osób nie oznacza, że wyprze on sensacyjne teksty o historii publikowane na popularnych portalach o wielomilionowej oglądalności. Nie mówiąc już o telewizji, która dziś jest zupełnie niezdolna do transmisji bardziej pogłębionej wiedzy i zadowala się publikowaniem łatwych w odbiorze obrazów przeszłości. Wspomniałeś o szkole. Uczniowie korzystając z waszego portalu mogą dotrzeć do wielu ciekawych tekstów i dyskusji, jednak wracają do szkoły i tutaj obowiązuje ich już zupełnie inne podejście do historii. Podobnie na maturze, która dziś jest jakimś żenującym testem. Czy widzisz gdzieś jakieś efekty oddziaływania Histmaga (czy w ogóle tego, co się dzieje w polskim internecie historycznym) poza światem wirtualnym?
Przede wszystkim traktuję to jako proces. Ewolucję, a nie rewolucję. Nie oszukujmy się, popularnością z Onetem czy z Pudelkiem nie wygramy. Ale nie o to nam też chodzi. Od początku w naszej działalności najważniejsi byli… ludzie. To od nich wszystko zależy. Bardzo ciekawy proces obserwuję np. wśród moich współpracowników z redakcji. Jeszcze kilka lat temu bali się mediów jak ognia, byli nieśmiali, gdy zaczynali współpracę z Histmagiem, internet często był dla nich czarną magią. Dziś dla wielu z nich telefon ode mnie pt: „słuchaj, jutro masz występ w takim i w takim medium” napawa nie przerażeniem czy strachem, ale otwartością, spoglądaniem na to jak na pewną szansę. Chcemy ten proces rozwijać, organizując np. warsztaty dziennikarskie dla historyków.To jeden aspekt naszego działania – budowanie społeczności, zdolnej rzetelnie reprezentować w mediach środowisko historyczne.
Z drugiej strony – jest to też pewne oddziaływanie na naszych Czytelników. Znajomy informatyk wspominał mi kiedyś, że był zdrowo zszokowany, gdy usłyszał grupę jego kolegów na korytarzu politechniki, żywo dyskutujących na temat jednego z naszych tekstów historycznych. Nigdy nie podejrzewał ich o zainteresowania humanistyczne! Są nauczyciele, których powoli przekonujemy do tego, by zachęcali uczniów do odpowiedzialnego korzystania z internetu, czy innych dóbr kultury, np. historycznych gier komputerowych czy planszowych. Są to ludzie, którzy dzięki nam często czują jakieś wsparcie w tym co robią, nie poddają się w swoich działaniach i nieraz do nas o tym piszą lub mówią. Każdy z nich jest ważny.
Żeby działać, musicie mieć jakiś model finansowania. Trudno robić profesjonalny internetowy projekt historyczny za darmo. Czy możesz coś powiedzieć o waszym modelu działania pod tym względem? W jaki sposób finansowo funkcjonuje polski internet historyczny?
Zdecydowana większość znanych mi projektów historycznych w sieci jest realizowana hobbystycznie. To głównie autorzy łożą na ich utrzymanie, co sprawia, że nie mogą poświęcać na to większości swoich sił. Z rzadka zdarzają się projekty finansowane z różnego rodzaju grantów, które niestety często mają to do siebie, że po wyczerpaniu środków – zamierają. W „Histmagu” poszliśmy w innym kierunku, realizując coś, co roboczo nazywam „komercyjnym medium misyjnym”. Realizacją misji za środki pozyskiwane głównie ze źródeł komercyjnych.
Utrzymujemy się głównie z reklam. Naszym atutem jest nie tylko duży jak na tego typu serwis zasięg, ale przede wszystkim – niepowtarzalna grupa Czytelników. Z badań wynika, że czytają nas głównie osoby z wykształceniem wyższym, mieszkające w dużym mieście, wydające średnio co najmniej 50 zł miesięcznie na dobra kultury, czytające średnio 5-6 książek w miesiącu. Idealny target dla wielu reklamodawców! Pozyskiwanie dużych środków z reklam dla portalu o tak specyficznym profilu jest jednak w obecnych warunkach rynkowych niesamowicie trudne i wymaga bardzo ciężkiej pracy, nieraz ponad nasze siły. Wspierają nas jednak finansowo również nasi Czytelnicy.
No tak, na wasz apel o wsparcie finansowe odpowiada przez cały rok tylko 36 osób…
Aż 36 osób, a co najbardziej ciekawe – z naszego rozeznania wynika, że w większości byli to niehumaniści, głównie informatycy. Powód? Jesteśmy w Polsce przyzwyczajani do tego, że wszystko, co jest w internecie, jest za darmo, że praca w sieci nic nie kosztuje. Jeśli zapytasz kilka osób, które nie zajmują się tworzeniem stron internetowych, ile mogło kosztować przygotować przygotowanie stron internetowych jakiegoś portalu – usłyszysz zwykle liczbę, w której na końcu będzie brakowało co najmniej jednego zera. Daleko nam od krajów zachodnich, gdzie jest dużo większa świadomość „lubię coś – to to wspieram, bo warto”. Jest to dla nas trochę walka z wiatrakami, ale odnosimy już w niej pierwsze sukcesy. Akcję zaczęliśmy intensywnie promować w grudniu ubiegłego roku, spoglądając na dane ze stycznia – mamy spore szanse na potrojenie tej liczby.
A jak promować historię w Internecie? Na zaproszenie do telewizji raczej nie macie co liczyć, chociaż faktycznie czyta was już dziś więcej ludzi niż ogląda kanał TVP Historia. Skąd wasi czytelnicy dowiedzieli się o Histmagu?
Zaskoczę Cię, ale… prowadzimy obiecujące rozmowy z telewizją. Nie mogę jednak zdradzić na tym etapie szczegółów. Co poza tym? Prasa. Szczególny sentyment mamy do środowisk skupionych wokół „Mówią Wieki”, „Odkrywcy” i kwartalnika „Karta”, z którymi współpracujemy od lat, rozmawiamy też o współpracy z jednym z tygodników opinii. Podejmujemy rozmowy z organizacjami historycznymi, czego przykładem może być niedawno nawiązana przez nas bliska współpraca z krakowskim oddziałem PTH. Od lat patronujemy spotkaniom na uczelniach czy wręcz je organizujemy. Bardzo obiecującym dla nas medium jest również Facebook, gdzie śledzi nas już ponad 3000 fanów. O naszej działalności i publikacjach książkowych informowało też wiele czołowych polskich mediów – tygodniki opinii, stacje radiowe i telewizyjne, wiodące portale internetowe. Jesteśmy bardzo dobrze rozpoznawalną marką kojarzoną z historią w polskim internecie.
W jednym z ostatnich newsletterów pisałeś o zmianach, które w tym roku czekają Histmag. Chcecie uciec konkurencji? Czy w ogóle można mówić o konkurencji wśród polskich portali historycznych?
Czy możemy mówić o konkurencji? Cóż, zdarza się na przykład rywalizacja o patronaty nad imprezami, a także to, że nasze rozwiązania są bezpośrednio, żywcem kopiowane przez inne serwisy internetowe, nasi autorzy – zapraszani do współpracy. Pewnie jest to przejaw konkurencji. Czujemy wtedy z jednej strony żal, że tak się dzieje, z drugiej – pewną dumę, że jesteśmy uznawani za na tyle dobry serwis, że warto kopiować z niego pewne rozwiązania, a naszym autorom – proponować współpracę.
To jak będzie wyglądał polski internet historyczny za pięć lat?
Gdyby ktoś spytał mnie o to samo pięć lat temu, moje przewidywania byłyby dalekie od tego, co mamy dzisiaj. Prawie każdy rok przynosi nową techniczną rewolucję w sieci. Dlatego najbliższe prawdzie będzie pokorne: „nie wiem”. Mogę natomiast spróbować powiedzieć Ci, jak widziałbym Histmag.org za pięć lat, do czego chciałbym zmierzać. To trzy najważniejsze kwestie.
Pierwsza – Histmag wielkich nazwisk, dobrej publicystyki historycznej. To medium, w którym nie ograniczamy się przede wszystkim do informacji, ale i poważnie współkreujemy debatę publiczną. Powoli zaczęliśmy to robić – w ciągu ostatnich miesięcy na naszych łamach pojawiły się m.in. takie nazwiska, jak: prof. Andrzej Chwalba, prof. Antoni Dudek, red. Konstanty Gebert, o. Leon Knabit, prof. Ryszard Terlecki, Michał Tyrpa. Będziemy walczyć o to, by było ich jak najwięcej. Druga sprawa – to większa otwartość dla wszystkich ludzi dobrej woli, chcących zrobić coś dobrego dla środowiska – i wspieranie ich w tej chęci, skuteczne nagłaśnianie tego co robią lub mają do powiedzenia. Chcemy iść w kierunku integrowania miłośników historii we wspólnym działaniu. Często mam wrażenie, że w tym kierunku robimy wciąż zbyt mało.
I wreszcie trzecia, ostatnia rzecz – całkowita techniczna przebudowa portalu, tak, by nadążał on za trendami nowoczesności. Rozpoczęliśmy bardzo intensywne prace w tym kierunku i w najbliższych miesiącach pojawią się ich pierwsze efekty. Chcemy przekształcić „Histmag.org” z portalu, który głównie się czyta, w serwis, który czytelnicy będą mogli bardzo aktywnie współtworzyć, dzielić się swoimi pasjami, poznawać wielu nowych znajomych, z przyjemnością dyskutować, zadawać pytania czy pomagać innym w odnajdywaniu na nie odpowiedzi.
Powodzenia i dziękuję za rozmowę.
Michał Świgoń (ur. 1984), założyciel i redaktor naczelny „Histmag.org”. Odpowiada za działania promocyjne serwisu, kontakt z reklamodawcami oraz z Czytelnikami i szeroko pojęte kwestie marketingowe. Jako dziennikarz współpracował z mediami ogólnopolskimi („Gość Niedzielny”, „Wiadomosci24.pl”), regionalnymi i lokalnymi (Radio eM, MM Silesia i inne). Magister politologii Uniwersytetu Śląskiego (specjalność medioznawcza) zainteresowany problematyką PR i mediów (zwłaszcza internetowych).
Pozostańmy w kontakcie! Zachęcamy do subskrybcji newslettera oraz korzystania z profilu Historia i Media na Facebooku i Twitterze.