Logo portalu Historia i Media

Historia i dziedzictwo w kulturze cyfrowej »

 
Uwaga: ten wpis został opublikowany dość dawno (22.10, 2008) i jego treść może nie być aktualna. Komentarze zostały zablokowane.

Dzieci internetu będą głąbami? A co z historią?

Andrew Keen w swoim artykule ostrzega przed powstaniem generacji głupców, na których wyrosnąć mają według niego dzieci wychowane w erze cyfrowych technologii. Keen nawiązuje tu do tez opublikowanych w książce Marka Bauerleina The Dumbest Generation: How the Digital Age Stupefies Young Americans and Jeopardizes our Future i artykule Is Google Making Us Stupid?, którego autorem jest Nicholas Carr.

Jak ci autorzy postrzegają potencjał dorastającego pokolenia? Przypominając tezy Bauerleina, Andrew Keen pokazuje, że internet zmienia młodych ludzi w ignorantów, których nie interesuje nic poza grami video i promowaniem własnej osoby wśród internetowych znajomych. Według Bauerleina, im sprawniej nastolatki posługują się narzędziami, jakie udostępnia im cyfrowa rewolucja, tym większą ignorancję wykazują wobec otaczającego ich, realnego świata. Radykalny nadmiar informacji wymaga krytycznego podejścia, odpowiedniej inteligencji pozwalającej poruszać się w olbrzymich zasobach danych. Tymczasem takich umiejętności brakuje współczesnym nastolatkom.

prdbc4283d4002080ee48cab5f8jpg.jpg
Internet i historia: upadek pamięci, brak świadomości kontekstu przeszłości? (fot. Pardon.pl)

Według Newsweeka, w badaniu z 2006 roku 52 proc. absolwentów amerykańskich szkół średnich uznało Niemcy, Japonię i Włochy za sojuszników USA w okresie II wojny światowej. Kryzys nie dotyczy wyłącznie wiedzy historycznej – takie same problemy mają uczniowie z geografią czy – jak się okazało niedawno w Polsce – z muzyką (Fryderyk Chopin nie był Polakiem, a jednym z najznamienitszych polskich kompozytorów był… Julian Tuwim). Wobec takiego stanu rzeczy Bauerlein stawia mocną tezę: no cohort in human history has opened such a fissure between its material conditions and its intellectual attainments. Lamentuje – there is no memory of the past, just like when the Khmer Rouge said ‚this is day zero..

Co prawda Sharon Begley i Jeneen Interlandi w Newsweeku starają się przynajmniej choć trochę złagodzić ponury obraz rzeczywistości, jaki rysuje w swojej książce Mark Bauerlein. Przytaczają wypowiedź Kena Kosika, dyrektora Neuroscience Research Institute na Uniwersytecie stanowym w Kalifornii. Nie ma żadnych badań, które pokazywałyby negatywny wpływ SMSów czy korzystania z iPodów na jakość procesów myślowych. Ostatnio okazało się nawet, że wyszukiwanie informacji w Google może wspomagać rozwój mózgu. Kosik podkreśla, że na pewno zmienia się jednak sposób myślenia, modyfikują mechanizmy, według których korzystamy z informacji.

Pisze o tym w swoim artykule również Nicholas Carr. Podkreśla, że korzystając z wyszukiwarek, pozwalających w kilka sekund znaleźć odpowiedź na postawiony problem lub wyszukać odpowiedni cytat, tracimy umiejętność czytania długich tekstów. Posługujemy się krótkimi samplami, z których kompilujemy własny materiał. Jak przyznaje Carr, na pewno czytamy więcej niż w latach 70′ czy 80′. Współczesne czytanie jest jednak już zdecydowanie innym procesem – przynajmniej dla osób, które internet traktują jako naturalne środowisko.

Problemy, o których piszą cytowani wyżej autorzy są wyzwaniem również dla polskich szkół. Brak obowiązkowych zajęć z edukacji medialnej oraz niemal całkowite ignorowanie przez media tej kwestii może pogłębiać negatywny efekt. Trudno jednak oczekiwać, że uda się całkowicie odwrócić zmiany w sposobie konsumowania informacji. W kontekście edukacji historycznej oznaczać to może trudności z odbiorem złożonych narracji o przeszłości (zauważaniem całości procesu historycznego, a nie tylko jego najbardziej atrakcyjnych elementów). Wyzwaniem jest też bezkrytyczne korzystanie z niezweryfikowanych informacji historycznych dostępnych on-line (podatność na manipulacje) czy koncentrowanie się przez uczniów na najbardziej efektownych wydarzeniach i postaciach z przeszłości (historia sensacyjna).

Jakie mogą być strategie reagowania na tę sytuację? Czy można liczyć na to, że wszystkie problemy rozwiąże proste wykorzystanie w edukacji tych samych narzędzi, z jakich korzystają młodzi ludzie? Czy komiksy i gry historyczne mają zastąpić podręczniki? Będę wdzięczny za Wasze opinie na ten temat.

 

Kilka razy w miesiącu wysyłany jest newsletter z informacją o nowych materiałach dostępnych na Historiaimedia.org. Nie ma w nim żadnych reklam. W każdej chwili można zrezygnować z subskrypcji. Proszę o podanie adresu email:

 

Bezpieczeństwo adresów w bazie subskrypcji zapewnia system NinjaMail.

• • •

Kategorie: Internet Nowa metodologia Pamięć i formy upamiętniania

Skrócony link: Kopiuj adres odnośnika

Licencja Creative CommonsO ile nie zaznaczono inaczej tekstowa treść tego artykułu jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.

p o l e c a m y
katalog_kompetencji

Komentarzy: 7

 
  • Bardzo się cieszę, że RSS Historii i Mediów wznowił działalność. Życzę powodzenia i trzymam kciuki

    Jeśli chodzi o tekst powyżej, to nasuwają mi się skojarzenia z wizjami prezentowanymi w XIX wieku na temat maksymalnej prędkości jaką może znieść człowiek (80km/h), masowej śmierci głodowej w Europie w wyniku przeludnienia planowanej na schyłek wieku XIX i innych tego typu katastrofizmów.
    Czy to oznacza, że zagrożenia nie istnieją, bo zawsze znajdzie się „jakieś wyjście” ? Myślę, że głównym problemem człowieka jest jego strach przed zmianą w ogóle. Nie jest to zjawisko w historii nowe. Towarzyszy nam od zawsze. Rolę „intektualistów” widzę w analizowaniu szczegółowych zjawisk towarzyszących procesom cywilizacyjnym, jakim jest zapewne włączenie do życia naszego i naszych dzieci Internetu.

    Pomyślmy czym jest dla nas elektryczność? Uzależniliśmy się od niej zaniedbując kulturę fizyczną, straciliśmy umiejętności, które posiadali nasi dziadowie, bo zdaliśmy się na maszyny (np. ubijanie masła w maselnicy :-) ), pogorszenie wzroku i niedosypianie poprzez długotrwałe przebywanie przy sztucznym świetle…
    Sami widzicie do jakich absurdów prowadzi takie rozumowanie.

    Internet dokonuje zmian w naszym świecie. Dziadki zawsze uważały, że kolejne pokolenie to pokolenie głupków. Po takim stwierdzeniu rozpoznamy osobowość dziadka.

     
     
     
  • Na razie krótko i jedynie w odniesieniu do przytoczonego zdjęcia. Można, oczywiście, uznać dziewczynkę za bezczeszczącą miejsce pamięci, śmierci milionów ofiar itp. Ale osobiście poszukałbym przyczyn gdzie indziej- może zachowanie dziewczyny było objawem zwykłej ludzkiej ochoty do zabawy i jednocześnie zwyczajnej ciekawości. A po drugie- próbą poradzenia sobie ze stresem. Przejście ze świata esemesów, ememesów i nastoletnich zabaw do miejsca, w którym mówi się tylko o umieraniu i cierpieniach, może wywołać chęć odreagowania. Nie wiem, czy gdybym dzisiaj nie miał 12-14 lat, sam nie wszedłbym do pieca.

    Dodatkowo- archiwizacja różnorodnych sytuacji jest obecnie zupełnie zwyczajna. Praktycznie każdy posiada telefon i może zrobić zdjęcie. Dziewczyna zrobiła sobie zdjęcie z wycieczki. Bo czy różni się ono mocno od zdjęcia przy grobie któregoś z królów? Czy gdyby nie weszła do pieca, ale stanęła przy nim, to również byłby skandal? A że opublikowano zdjęcie w internecie… Nie wiem, kto opublikował. Kiedy ja miałem 14 lat, pewnie pokazywałbym zdjęcie znajomym na przerwach i tyle. Ale dzisiejsi nastolatkowie traktują internetowe kanały komunikacyjne jako część ich rzeczywistości, w dodatku rzeczywistości, która nie przez nich została zbudowana. Oni się tylko przystosowują.

    Dlatego rozśmiesza mnie obwinianie dzieciaków za to, że twórczo i po dziecięcemu podchodzą do sprawy nowych narzędzi medialnych.

    Pozdrawiam

     
     
     
  • @GDS

    warto jeszcze zastanowić się, jakie rzeczy robili i robią uczestnicy wycieczek do miejsc pamięci, a które nie zostały przez nikogo sfotografowane. podejrzewam, ze niesmacznych wyglupow, komentarzy, itd. jest pelno – roznica, jaka robia media cyfrowe? caly ten brud, dotychczas efemeryczny, zostaje zarchiwizowany.

    a tez Bauerleina, rzeczywiscie „mocna” jest tez glupia, i sformulowana w dziwny sposob – bo dotyczy nie poziomu wiedzy / inteligencji, tylko relacji tego poziomu i poziomu rozwoju cywilizacyjnego. rzeczywiscie przepasc byc moze sie poszerza, bo nikt nigdy nie twierdzil, ze te dwa warunki sa powiazane. tylko ze Bauerlein pomija fakt, ze byc moze poziom kolektywnej ludzkiej glupoty jest staly

    ps. link do pantuniestal, brawo! zreszta wlasnie sobie uswiadomilem, ze poblize komentarza to swietne miejsce na linki do partnerow

     
     
     
  • @tarkowski

    Rzeczywiście, brud zostaje. I może być wyciągnięty w każdej chwili. Dzisiejszym dzieciakom, ale i nam samym, trudniej będzie np. zostać posłem czy ministrem, bo wystarczy, że ktoś wyciągnie wpis na blogu sprzed lat, w którym piszemy niepopularne tezy i już jest temat na okładkę „Faktu”. Trochę żartuję, ale sporo w tym prawdy.

    Jednak fakt powszechnej archiwizacji tym bardziej przesuwa nieco odpowiedzialność na rodziców i szkołę. Dzieci zawsze będą dziećmi, to nie pomniejszone dorosłe jednostki i nie zawsze rozumieją powagę sytuacji. Może to zabrzmi niesmacznie, ale wystarczyłoby dzieciakom tłumaczyć to, na co zwróciłeś uwagę- każdy wygłup może zostać zarchiwizowany, każde idiotyczne zdjęcie może zostać nagle wyciągnięte, wrzucone do sieci (i choćby z tego powodu, dla własnego „świętego spokoju”- nie rób głupot).

    Pół biedy, kiedy na zdjęciu my sami siedzimy w piecu- będziemy do końca życia czuli gorąco na myśl o „focie z wycieczki”. Gorzej, jeśli naszym filmem, albo zdjęciem przyczyniamy się do czyjejś śmierci (przykład mam nawet z rodzinnego miasta- licealista powiesił się po powrocie ze szkolnej wycieczki, z powodu filmu nakręconego „komórką”).

    Zatem raz jeszcze- świat zmienia się szybko, dzieciaki, które nie są jeszcze wybitnymi krytycznymi umysłami i nie są ukształtowane ani moralnie, ani intelektualnie, szybko się do zmian przystosowują, traktując przestrzeń medialną jako własną, nie rozumiejąc jednak do końca konsekwencji. I nic tu nie pomoże karanie, jak w przypadku gimnazjalistów, których Giertych niemal linczował w telewizji. Tu trzeba spokojnej pracy, nie „ględzenia”- to wolno, tamtego nie ruszaj. Może kiedyś przyjdzie nauczycielom do głowy wykorzystanie „komórek” jako narzędzi twórczych, z jednoczesnym objaśnianiem negatywnych konsekwencji pewnego rodzaju zastosowań, zamiast idiotyczne akcje zakazu korzystania z telefonów w szkole…

     
     
     
  • Od pewnego czasu dochodzę do wniosku, że owa ‚ignorancja’ (błogi stan nieświadomości!) dotyczy generalnie wszystkich ludzi i wygląda jakby była stanem najczęściej spotykanym a ludzie myślący i zupełnie niemyślący są przypadkami marginalnymi. Młodzież prezentuje się w sposób ‚niepokojący’ czerpiąc przykład z najbliższego otoczenia- rodziny. Efekty są takie jakie są.
    A zainteresowanie ‚grami’ i ‚promocją wśród znajomych’ wyglądają jak realizacje potrzeb jakimi są przyjemność i ambicja. Mają doskonały przykład u rodziców i ich znajomych, acz wyraźnie przesunął się punkt ciężkości ku zapewnianiu sobie emocji.

     
     
     
  • @GDS

    Wydaje mi się, że tłumaczenie zachowania pokazanego na zdjęciu twórczym podejściem do nowych narzędzi medialnych jest dużym nadużyciem. Można przypuszczać, że uczestnicy wycieczki zostali poinformowani, dokąd się wybierają, co mogą tam zobaczyć, oraz że została im przekazana przynajmniej minimalna wiedza dotycząca tego miejsca i jego historycznego znaczenia. Jednak okazało się, że nie ma to ostatecznie żadnego znaczenia.

    Nie chodzi tu też o sam fakt zrobienia fotografii – można to traktować, jak sugerujesz, jako zwykłą czynność „dokumentującą” jakąś scenę, którą potem można chwalić się przed koleżankami. Jednak treść fotografii jest dowodem całkowitej ignorancji historycznej, czegoś w rodzaju totalnego ahistoryzmu, za którym idzie – już w przestrzeni moralnej czy etycznej – zlekceważenie miejsca śmierci, jakiegoś sacrum.

    To nieszczęsne zdjęcie według mnie dobrze oddaje znaczenie wyników badań świadomości historycznej – nie tylko w USA (o których poczytać można w cytowanym artykule z Newsweeka), ale też w Polsce. Nie ma sensu tu specjalnie się w nie zagłębiać, ale sytuacja jest taka, że istnieje duża grupa młodych ludzi, którzy mimo istnienia edukacji historycznej w szkole, mimo społecznych projektów edukacyjnych, akcji medialnych czy nawet fabularnych filmów historycznych funkcjonuje bez świadomości podstawowych pojęć i znaczeń ważnych z punktu widzenia społeczeństwa, w którym się znajduje. Czyli też nie potrafi odczytywać pewnych kodów – tak jak ta dziewczyna na zdjęciu. Jak sobie z tym poradzić to już inna sprawa. Ale czy – w kontekście tego, co pisze Bauerlein czy Carr, internet, nowe schematy korzystania z wiedzy, nie wpływają na tego typu sytuację? Może po prostu nowe media nie ułatwiają budowania jakiś większych konstrukcji (narracji), a cała wiedza transmitowana jest do odbiorców w schemacie teledysku, w którym co chwila pojawia się jakiś nowy fakt, postać, coś, co odciąga uwagę od poprzednich danych.

    Ja daleki jestem od tego, żeby w czambuł potępiać nowe media, w końcu od jakiegoś czasu staramy się promować koncepcje pokazujące, że historia w internecie może sobie nawet nieźle radzić. Tylko problem jest w tym, czy pisząc o edukacji w internecie nie piszemy już o innym rodzaju wiedzy i innych rodzajach korzystania z niej? I czy ten nowy rodzaj wiedzy pozwala w ogóle na wytworzenie pewnych ogólnych zasad etycznych, pewnych ogólnych kodów czytelnych dla całego społeczeństwa? Jest coraz więcej źródeł, ale gdzieś tam nie tworzy się żadna większa, trwalsza opowieść.

    pozdr

     
     
     
  • @mw

    Marcinie, ja się zgadzam z Tobą. Tyle że dzieci zawsze będą dziećmi, nie podchodzą, nawet do spraw dla dorosłych niezwykle istotnych, zawsze w identyczny jak dorośli sposób. Wykorzystanie jest twórcze o tyle, że dzieci w swojej historycznej nieświadomości, wykorzystują aparaty fotograficzne i możliwość publikowania zdjęć w internecie, do swoich dziecięcych celów. Wycieczka szkolna- nużące oprowadzanie, „ględzący” monotonnym głosem przewodnik- kiedy młodzi ludzie traktują wyjazd jako rozrywkę i integrację, to rodzi zawsze bunt. Sam robiłem głupawe rzeczy i się ich zupełnie nie wstydzę. Bo przy okazji wspomnianego zdjęcia nie mamy tylko kontekstu miejsca pamięci, ale również szkolną wycieczkę- byłem na wielu, kształcą, ale mają również ciemną, idiotyczną stronę.

    Zdjęcie w piecu krematoryjnym to wyraz historycznej nieświadomości i głupoty, ale nieświadomość jest zasługą m.in. nauczycieli historii, rodziców i kiepskiego zainteresowania historią w ogóle. Niby otwieramy muzea, odtwarzamy historię na żywo w postaci różnorodnych inscenizacji, a potem okazuje się, że dzieciaki dla zabawy wchodzą do pieca. Czyli coś jest nie tak. A budowanie świadomości historycznej u dzieci jest na pewno trudne i niekoniecznie służy temu oprowadzanie ludzi w wieku najgłupszych pomysłów, po obozie w Oświęcimiu.

    Z „teledyskowym” ujęciem wiedzy się zgodzę, ale jednocześnie formułując zarzut do komercyjnych mediów. Bo chociaż sam kocham popkulturę i nowe środki wyrazu medialnego, to wiem, że jest cała masa kanałów TV, programów i serwisów, które działają destrukcyjnie na młodych ludzi, kształtując ich na bywalca galerii handlowych, słuchacza histów z „Vivy”, żerują na ich lekkomyślności i potrzebie uznania wśród równieśników, a ich historyczna świadomość sprowadza się do znajomości historii powstawania nowych centrów w ostatnich kilku latach i zmiany menu w fast foodach… Przy czym, w świecie hipertekstu i ogromu informacji, trwała wiedza powstać nie może, nawet gdybyśmy zamiast teledysków serwowali same porządne dania. Nasza jednak w tym głowa, by powstawały konstrukcje najtrwalsze i najsensowniejsze w danym momencie i by konsumenci potrafili sami budować wiedzę.

     
     
     
 
 
Historia i Media

Historiaimedia.org to pierwszy polski projekt poświęcony zagadnieniom relacji między historią a mediami. Rola mediów w kulturze historycznej, ich wpływ na kształtowanie świadomości przeszłości, internet i nowe technologie w badaniach i edukacji historycznej, historia w sztuce współczesnej – to tylko niektóre z tematów poruszanych na tej stronie.

Dowiedz się więcej »

Zostań autorem »

Kontakt

Redakcja „Historia i Media”
03-189 Warszawa
Skrytka pocztowa 145
[email protected]
redaguje Marcin Wilkowski

Polecamy
http://polacynawschodzie.pl/