Lekcje żywej historii – ruch rekonstrukcji historycznych w Polsce

Z dymu artyleryjskich wystrzałów wyłaniają się powoli rozciągnięte linie piechoty austriackiej i rosyjskiej. W rytmie 50 kroków na minutę zmierzają w kierunku słabego prawego skrzydła Francuzów, aby tam przeprowadzić decydujące dla losów całej bitwy uderzenie. Do stojących w rezerwie Polaków na spienionym koniu podjeżdża adiutant Cesarza i wydaje rozkaz: Polonaises en avant. Zadanie: zatrzymać atak nieprzyjaciela i wesprzeć stojące już w ogniu walki oddziały francuskie.

Nie jest to bynajmniej scenariusz filmu historycznego, ani tym bardziej fragment powieści historycznej. Tak wyglądała rekonstrukcja największej stoczonej przez Napoleona bitwy- pod Austerlitz 2-4 XII 1805 roku. W 200. rocznicę historycznych wydarzeń rozegrali ją na nowo entuzjaści epoki napoleońskiej z całej Europy. Wzięło w niej udział około 3,5-4 tys. żołnierzy, 40-60 armat, ponad 230 koni, zużyto 1,5 tony prochu. Wśród nich byli także pasjonaci historii z Polski. O nich i im podobnych ma być ten artykuł.

Historia dotykalna

156807305_b19340a9e8.jpg
60. rocznica wyzwolenia Chełmna (30.01.2005). Fot. Kriz Dux (CC)

Grupy rekonstrukcji historycznej kojarzą się w powszechnym odbiorze przede wszystkim z bractwami rycerskimi i z największą imprezą osadzoną w realiach średniowiecza, czyli odtwarzaniem bitwy pod Grunwaldem. Jest to do pewnego stopnia uzasadnione, ponieważ właśnie od zainteresowania epoką średniowiecza zaczął się ten ruch w Polsce. Teraz sytuacja uległa zmianie. Wśród zapaleńców i pasjonatów „historii żywej” znaleźć możemy ludzi interesujących się każdym okresem dziejów od starożytności do czasów II wojny światowej. Prawdą jest, że grup średniowiecznych jest najwięcej, według szacunków weterana ruchu Tomasza Szajewskiego, około trzystu. Do podobnego wniosku skłaniają także statystyki Roberta Bagrita, który podjął się spisania wszystkich bractw rycerskich działających w Polsce. Przeszukując zasoby internetu i spis Bagrita oprócz rycerzy wieku XIII czy XV, można także znaleźć ludzi zajmujących się rekonstrukcją rzymskich legionów, starożytnych Celtów, wczesnośredniowiecznych Słowian i Wikingów, wojsk XVII- wiecznych, epoki napoleońskiej czy wreszcie II wojny światowej z całym bogactwem jej formacji wojskowych. Osobną kategorię stanowią grupy zajmujące się tańcem dawnym, nauką fechtunku dawną bronią białą oraz strzelaniem z łuku (kusza- typowa broń wieków średnich jest w naszym kraju zabroniona). Bez cienia przesady można powiedzieć, że ruch odtwórstwa historycznego w Polsce jest tworzony przez środowisko bardzo prężne i ciągle się rozwijające. Obserwując dyskusje na forach internetowych poświęconych rekonstrukcjom, możemy zauważyć jego duży potencjał, wielką liczbę pomysłów, które czekają na swoją realizację. Jest tylko kwestią czasu i środków –mówi Robert Bagrit- kiedy zaczniemy budować średniowieczne wieże mieszkalne i urządzać prawdziwe marsze wojenne z taborami.

Początki ruchu

Odtwarzanie (z ang. reenactment) materialnego wymiaru przeszłości w postaci strojów, uzbrojenia, rzemiosł, przedmiotów codziennego użytku i biżuterii zaczęło się w Wielkiej Brytanii w latach 60 – tych. W Polsce początki ruchu przypadają na lata 70-te, kiedy to została zorganizowana impreza na zamku w Gołubiu – Dobrzyniu. Na dobre jednak polski ruch rekonstrukcji historycznych narodził się na początku lat 90- tych. Pierwszym zarejestrowanym stowarzyszeniem było „Bractwo miecza i kuszy”, które na zaproszenie władz samorządowych zorganizowało w 1992 roku turniej upamiętniający bitwę pod Grunwaldem, dając w ten sposób początek imprezie organizowanej do dzisiaj. Kolejnymi były „Bractwo Zamku Chojnik”, „Bractwo Zamku w Gniewie” oraz „Smocza Kompania”- ta ostatnia istnieje do dzisiaj i organizuje turniej rycerski w Iłży koło Radomia. Wedle spisu Bagrita, najwięcej nowych grup rekonstrukcyjnych – aż 187 – pojawiło się w latach 2002-2004. Obecnie można przyjąć, że w kraju działa ich około 400. Dane te są z pewnością niepełne, ponieważ ciągle powstają nowe, już istniejąc ulegają podziałom czy likwidacji. Zapewne wiele jest bractw o zasięgu lokalnym, do których trudno jest dotrzeć, ponieważ nie posiadają swoich stron internetowych.

Początki ruchu w Polsce były trudne. Tomasz Szajewski, który zajmuje się odtwarzaniem historii już czternaście lat, wspomina, że w pewnym momencie wokół idei rekonstrukcji przeszłości zgromadzili się ludzie o wielkim zapale, ale niewielkiej wiedzy. Ich wyobrażenie o historii, którą chcieli odtwarzać, było bliższe literaturze fantasy niż prawdzie historycznej, jaką ukazują nam muzea. Kij od szczotki uchodził za miecz a ten, kto taki prawdziwy miecz posiadał był obiektem zazdrości swoich kolegów – mówi z uśmiechem weteran polskiego ruchu rekonstrukcyjnego. Oprócz książek, ludzi inspirowały gry fabularne. Z czasem jednak bujna wyobraźnia zaczęła być zastępowana przez systematyczne zgłębianie literatury przedmiotu, wizyty w muzeach, oglądanie zachowanych zabytków, poszukiwania ikonografii. Michał Drzewiecki z bractwa „Smocza kompania” wspomina, że kiedyś legginsy i trapery w stroju historycznym były normą, a teraz są już tylko wspomnieniem zamierzchłej epoki pionierskiej.

Ku większemu realizmowi

Pogłębienie wiedzy na temat rekonstruowanej epoki miało ten skutek, że coraz większą wagę zaczęto przykładać do pozornie nieistotnych detali, których widz pokazów historycznych nie byłby w stanie dostrzec. Dawni entuzjaści o bujnej wyobraźni stali się w pełni profesjonalistami, dla których punktem honoru stała się wierność prawdzie historycznej. W praktyce wyglądało to tak, że ważny nie tylko był wygląd strojów, ale również sposób wykonania: powinny być uszyte lnianymi nićmi z materiałów tkanych na krośnie. Broń także musi być wykuta zgodnie z technologią stosowaną w epoce. Kiedyś poszczególne imprezy były organizowane wokół idei rycerstwa średniowiecznego, dzisiaj nawet w obrębie bardzo popularnego średniowiecza istnieją specjalizacje. I tak drużyna „Jomsborg Vikings Hird” czy stowarzyszenie „Jomsborg Vineta” zajmują się odtwarzaniem wieków IX-XI, kiedy Wikingowie byli postrachem mórz. Organizatorzy turnieju w Iłży rekonstruują realia wieku XIII, zaś pod Grunwald zjeżdżają się pasjonaci, żeby odtwarzać rycerstwo z początku XV wieku. Poza tym istnieje szereg imprez osadzonych w rzeczywistości innych epok, na przykład odbywający się co roku festyn archeologiczny w zrekonstruowanej osadzie w Biskupinie.

Dawniej główną ideą była walka i ona stanowił cel działań rekonstrukcyjnych takich, jak przygotowanie uzbrojenia. Obecnie coraz większy nacisk kładzie się na życie codzienne w jego najdrobniejszych szczegółach. Ożywia się dawne rzemiosła. Na tym koncentruje swoją aktywność „Celtica” – grupa odtwarzająca świat Celtów w jego rozkwicie (przełom I przed Chr. i I po Chr.). Jej członkowie sami skręcają liny, sznury i powrozy konopne, rzeźbią w kości, robią skórzane bukłaki, wytwarzają biżuterię. Chcą zrekonstruować proces produkcji tkanin od strzyżenia owiec, poprzez gręplowanie, płukanie, farbowanie i tkanie na specjalnie zrekonstruowanym pionowym warsztacie tkackim. W planach jest też budowa pieców do przetapiania szkła i żelaza, a także rekonstrukcja całej wioski celtyckiej– mówi sekretarz stowarzyszenia Tomasz Pojawa.

Ile kosztuje bycie rycerzem

W przypadku grupy „Celtica” rzemiosło jest celem samym w sobie, ale każdy, kto chce zająć się na poważnie rekonstrukcją przeszłości, oprócz niezbędnej wiedzy, musi posiadać odpowiednie wyposażenie. Na początku, kiedy ruch dopiero powstawał, wszystkie przedmioty musiały być wykonane samodzielnie przez odtwórców. Teraz sprawa wygląda o wiele prościej, ponieważ powstało wyspecjalizowane rzemiosło pracujące na potrzeby grup rekonstrukcyjnych i produkujące przedmioty potrzebne ich członkom. Spis Bagrita wymienia 218 rzemieślników. Początkujący miłośnik epok dawnych może więc bez problemu na poczekaniu zaopatrzyć się w cały sprzęt od bielizny i prostej odzieży po buty, zbroję, hełm, miecz, tarczę a nawet biżuterię i przedmioty użytku codziennego.

Jedynym problemem jest koszt takiego przedsięwzięcia. Jest on uzależniony od tego, kogo zamierzamy odtwarzać. Postać rycerza wymaga najwięcej nakładów finansowych, ponieważ uzbrojenie ochronne dobrej jakości wraz z hełmem i tarczą oraz miecz może kosztować około 4000 zł. Do tego trzeba także doliczyć koszty wyposażenia obozowego takie jak namiot, łóżko, naczynia potrzebne do gotowania potraw, które będą również wysokie. Jest rzeczą oczywistą, że przedstawiciel stanu rycerskiego jako uprzywilejowanego musiał reprezentować odpowiedni poziom bogactwa, który teraz należy odtworzyć, aby pozostać w zgodzie z realiami średniowiecznymi. W praktyce skompletowanie całego wyposażenia rozkłada się na około trzy lata. Początkujący amator przeszłości zaczyna zwykle od bycia zwykłym pachołkiem obozowym czy chłopem, aby z czasem zgromadzić cały sprzęt potrzebny do odtworzenia postaci rycerza. Nie wszyscy muszą być jednak rycerzami i znakomicie można się bawić będąc przedstawicielem stanu plebejskiego.

Koszty są o tyle istotne, że, jak zgodnie przyznają wszyscy moi rozmówcy, z tego typu działalności nie sposób się utrzymać. W sezonie letnim, kiedy odbywa się najwięcej imprez poświęconych odtwarzaniu przeszłości, poszczególne grupy mogą zarobić dzięki pokazom. Wszystkie pieniądze idą jednak na gromadzenie sprzętu. Kolejnym źródłem dochodów są lekcje pokazowe historii
w szkołach czy występy w filmach. „Liga Baronów”, odtwarzająca późne średniowiecze i wiek XVII, brała udział w kręceniu „Ogniem i mieczem”, zaś „Jomsborg Vikings Hird” była na planie „Starej Baśni”. To wszystko to jednak za mało. Dlatego potrzebna jest pomoc z zewnątrz. Tomasz Szajewski, prezes wspomnianej „Ligi Baronów” oraz pracownik muzeum w Wilanowie, stara się pozyskiwać środki na poszczególne projekty z programu „Patriotyzm Jutra”, który prowadzi Narodowe Centrum Kultury. Udało się już zdobyć pieniądze na cykl wykładów otwartych poświęconych problemom kultury materialnej epok dawnych połączonych z pokazami na żywo, które odbywają się właśnie w tym roku w Wilanowie. W planach jest odtworzenie dziesięciu husarzy z pełnym wyposażeniem wraz z rzędami końskimi. Ma to kosztować około 184 tys. zł.

Sposób na życie

Ponieważ trudno uznać odtwarzanie przeszłości za zawód czy zajęcie zarobkowe, ludzie, którzy się tym zajmują, to pasjonaci. „W cywilu” są kimś innym, ale całą energię i poważne nakłady finansowe przeznaczają na realizację swoich projektów historycznych. Rekrutują się głównie spośród ludzi młodych, licealistów i studentów, ale nie brak i osób starszych. Często jest tak, że pasję do przeszłości wynieśli ze studiów archeologicznych czy historycznych. Tak jest w przypadku odtwórców rzymskiego „Legio Prima Adiutrix”, gdzie sześć na dziewięć osób na czele z centurionem Michałem Teodorowiczem, osiem lat w ruchu, ma właśnie takie wykształcenie.

Poza dążeniem do dokładnego odtworzenia rzeczywistości historycznej, ważna jest jeszcze jedna sprawa. Poprzez odtwórstwo mogę się przekonać na własnej skórze, jakie uczucia mogły towarzyszyć żołnierzom podczas bitwy, kiedy przyszło im stać w ogniu karabinowym i artyleryjskim, czy odpierać szarże nieprzyjacielskiej kawalerii. W ten sposób mogę sprawdzić w praktyce twierdzenie z dziedziny historii wojskowości, które spotkałem w książkach poświęconych wojom napoleońskim – mówi Krzysztof Polak, fizylier pułku 3. piechoty Xięstwa Warszawskiego. Samo zaś maszerowanie w stuosobowym szeregu piechurów i strzelanie na komendę jest przeżyciem niepowtarzalnym i potrafi wryć się w pamięć na całe życie– dodaje. Podobne cele z ruchem rekonstrukcyjnym wiąże Anna Rosner, studentka historii. Postanowiła ona spróbować życia rycerskiego, aby tym dokładniej i wiarygodniej móc je przedstawiać w tekstach fantasy, które pisze. W ten sposób mogę uniknąć pisania o rzeczach, które w rzeczywistości nigdy nie mogłyby mieć miejsca.

Rębajło XXI wieku

Na odtwarzaniu rycerzy czy wikingów nie kończy się działalność grup rekonstrukcji historycznej. Szkoła Fechtunku „Akademia Broni” nacisk kładzie nie tyle na wierne odtworzenie kultury materialnej epok dawnych, lecz przede wszystkim na pogłębienie wiedzy o tak niegdyś istotnej sztuce władania bronią białą. W ramach zajęć prowadzonych w szkole można opanować tajniki posługiwania się długą europejską bronią białą taką, jak miecz długi, szabla bojowa, rapier z lewakiem, czy szpada dworska. Fechmistrz Marcin Żmudzkiego, który fechtunkiem zajmuje się od początku lat 90-tych, za cel działania Akademii stawia przywrócenie do życia zapomnianej sztuki władania bronią białą, która niegdyś stanowiła podstawowy element wykształcenia każdego człowieka, jeśli
w ogóle chciał on uchodzić za szlachcica
. Współcześni szermierze nie skupiają się na żadnym konkretnym okresie historycznym, ale dążą przede wszystkim do doskonałego opanowania technik walki i osiągnięcia w niej maksymalnej skuteczności. Podstawą nauczania są dawne traktaty szermiercze, ale stanowią one raczej inspirację i punkt wyjścia dla dalszego rozwoju sztuki fechtunku w XXI wieku. Dzięki zastosowaniu współczesnych środków bezpieczeństwa (kurtka i maska szermiercza, zabezpieczone ostrza broni) można zbliżyć się do realiów prawdziwego pojedynku. Jego celem było zwycięstwo, dlatego walki w Akademii toczą się do jednego trafienia, które oznacza, że przeciwnik został albo zabity, albo ciężko ranny. Z drugiej strony walczący muszą przede wszystkim chronić własną skórę. Dlatego walka, która kończy się tym, że obaj przeciwnicy otrzymują śmiertelne trafienie, jest punktowana najniżej. W ten sposób można wyeliminować dążenie do zwycięstwa za wszelką cenę, ponieważ w prawdziwym pojedynku taka postawa oznaczałaby samobójstwo.

Kontredansa czas zacząć

Ważnym elementem w panoramie polskiego odtwórstwa historycznego jest taniec dawny. W ramach „Akademii Tańca Dawnego” odbywają się zajęcia poświęcone tańcom dworskim i plebejskim z XVI – XVII wiek, podczas gdy powszechnie znane zespoły folklorystyczne tańczą głównie tańce z XIX i XX wieku. Podstawę rekonstrukcji stanowią dostępne traktaty taneczne z epoki oraz ikonografia. W skali całego ruchu odtwarzania przeszłości taniec cieszy się mniejszymi względami, ale powoli zdobywa sobie popularność. Coraz więcej tańczy się na turniejach, zaprasza się coraz liczniejszych nauczycieli z zagranicy. – mówi Anna Wojciechowska, która sama tańczy kilkanaście godzin tygodniowo. O ile rycerstwo i walka przyciągają głównie mężczyzn, w tym przypadku mamy do czynienia z przewagą płci pięknej. Koszty stroju także i tutaj są spore. Aby odpowiednio wyglądać, tańce są bowiem wykonywane w strojach historycznych, trzeba się zaopatrzyć w suknię, buty i odpowiednie ozdoby. Kosztuje to od około tysiąca do kilku tysięcy złotych w zależności od rekonstruowanego stroju. Wszystkie trudy, tak jak w przypadku innych grup odtwórczych, są jednak rekompensowane przez satysfakcję płynącą z dobrze wykonanego kontredansa czy udanego odtworzenia atmosfery dworskiej. Poszczególne zespoły mogą zaprezentować swoje nabyte w drodze żmudnych ćwiczeń umiejętności na festiwalach i przeglądach tańca dawnego takich, jak „Pawana” w Wierzbnie, „Cracovia Danza” w Krakowie oraz „Korowód” w Warszawie. Dzięki tego typu imprezom szersza publiczność może zobaczyć nieco odmienny obraz przeszłości, który nie jest zdominowany przez szczęk oręża, huk wystrzałów, walenie się trupów, modlitwy konających czy jęk rannych. Nasi przodkowie nie spędzali przecież całego swego żywota na zabijaniu, ale umieli także docenić inne jego uroki.

Polski ruch rekonstrukcji historycznych niewątpliwie ma przed sobą szerokie perspektywy rozwoju. Coraz więcej osób chce zajmować się historią, coraz łatwiej jest zdobyć potrzebną wiedzę i wyposażenie. Zmienia się także nastawienie społeczeństwa. O ile początkowo rekonstruktorzy przeszłości byli traktowani jako nieszkodliwi wariaci, to teraz w społeczeństwie rośnie zainteresowanie ich działalnością. Turniej w Iłży koło Radomia w roku 2007 w ciągu trzech dni odwiedziło 15 tys. widzów i z roku na rok jest ich coraz więcej. To samo można powiedzieć o innych imprezach tego typu. Mają one do spełnienia ważną rolę w procesie edukacji, ponieważ dzięki ludziom odtwarzającym przeszłość, historia nabiera barw i staje się dotykalna. O ileż lepiej jest móc dotknąć wyrobów tradycyjnych rzemiosł, posmakować dawnych potraw, zobaczyć i przymierzyć prawdziwy hełm rycerski czy potrzymać w ręku miecz i tarczę. W ten sposób martwa przeszłość wykładana na lekcjach historii odżywa na nowo, gdyż obcującym z nią towarzyszą emocje i doznania zmysłowe, jakie były udziałem naszych przodków. My zaś, obcując z innym, nieznanym nam światem dawnych epok, możemy lepiej zrozumieć samych siebie.

Jarosław Ganczarenko

Chciałbym podziękować wszystkim osobom wymienionym w tekście za rozmowę i udzielenie potrzebnych mi informacji, a także za jego korektę po napisaniu. Bez Państwa udziału z pewnością by on nie powstał.