Biblioteka, muzeum, archiwum cyfrowe: jak analizować użyteczność i dostępność?
Na portalu ekultura opublikowano raport „Udostępnianie zdigitalizowanych zasobów kultury w internecie. Użyteczność – dostępność – praktyki”. Jego autorzy i autorki analizowali 123 podmioty finansowane w latach 2011-2014 z programów digitalizacyjnych (Program Wieloletni KULTURA +, Priorytet: Digitalizacja oraz Dziedzictwo Kulturowe, Priorytet: Ochrona i cyfryzacja dziedzictwa narodowego), próbując odpowiedzieć na pytanie o to, jak są one przygotowane do skutecznego udostępniania i wspierania ponownego użycia swoich zbiorów.
W raporcie podjęto bardzo ciekawy i ważny temat, ale moim zdaniem metoda jego przygotowania nie była najlepsza, a przyjęte założenia dość wątpliwe. Dlaczego?
Problem z metodą
Autorzy dość arbitralnie i bez odpowiedniego wstępnego rozpoznania zaproponowali wskaźniki użyteczności i dostępności.
Przykładowo, jednym z zastosowanych wskaźników jest miejsce jakie zajmują te zasoby [zasoby cyfrowe] w całej strukturze strony www beneficjentów programów ministerialnych, określone na podstawie liczby kliknięć, które musiał wykonać internauta, żeby znaleźć się na witrynie ze zdigitalizowanymi zasobami. Przygotowane w oparciu o takie założenie zestawienie ignoruje przynajmniej ten fakt, że badane instytucje są bardzo zróżnicowane organizacyjnie.
Trudno choćby uznawać za wadę to, że zbiory poszczególnych regionalnych oddziałów archiwów państwowych nie są publikowane na ich stronach domowych, ale w zbiorczym serwisie szukajwarchiwach.pl. Na stronie Archiwum Państwowego w Siedlcach potrzeba trzech kliknięć, aby dostać się do zdigitalizowanych zespołów (strona główna -> strona informująca o zespołach dostępnych na szukajwarchiwach.pl z odpowiednimi linkami -> szukajwarchiwach.pl). Badanie to ignoruje przy tym też istnienie alternatywnych sposobów dotarcia do zbiorów cyfrowych (np. przez wyszukiwarki Google, Europeany czy Federacji Bibliotek Cyfrowych) – przecież do zbiorów cyfrowych nie zawsze musimy trafiać bezpośrednio przez witrynę instytucji formalnie odpowiedzialnej za projekt digitalizacyjny.
Inne dość niepewne czynniki mające pozytywnie wpływać na dostępność i użyteczność stron udostępniających zbiory cyfrowe to m.in. informowanie o źródle finansowania digitalizacji, obecność pogrubień <b> w tekście (kiedyś uznawana za istotny element wpływający na pozycjonowanie serwisu w Google) czy posiadanie konta na Facebooku (mające pozwalać na skuteczne promowanie zbiorów). To nie są raczej silne argumenty za lub przeciw dostępności zbiorów. Nawet jeśli zbadamy fakt istnienia konta muzeum czy archiwum na Facebooku, bez głębszej analizy nie powie nam to wiele o skuteczności takiej formy interakcji z użytkownikami.
Szkoda przy tym, że nie zebrano danych dotyczących np. standardów udostępniania (jakości plików), kompletności opisu metadanych, realnej efektywności wyszukiwarek czy choćby czasu ładowania strony – dość istotnej w kontekście przypadkowych i nowych użytkowników (tych, których chcielibyśmy zachęcić do ponownego wykorzystania). Na szczęście w raporcie znalazły się także interesujące dane dotyczące m.in. obecności wsparcia merytorycznego dla korzystania z cyfrowych kolekcji (różnego rodzaju przewodników, opisów czy statystyk), responsywności serwisów, ułatwień dla osób z dysfunkcjami czy obecności dodatkowych wymogów związanych z korzystaniem ze zbiorów (oprogramowanie, logowanie itp.). To już dane wiele mówiące o dostępności i użyteczności kolekcji cyfrowych.
Problem z założeniami
Nowoczesna instytucja kultury, publikująca zbiory online, pełnić powinna – zdaniem twórców analizy – dwie podstawowe funkcje. Przede wszystkim ma być wygodnym interfejsem dostępu do swoich zasobów, ma też jednak sprawiać, że będą one w sposób aktywny i niezależny ponownie wykorzystywane:
Chodzi o takie ich udostępnienie, które będzie dodatkowo budować zaangażowanie i zachęcać wirtualnych odwiedzających do wykorzystywania wirtualnych zasobów na swój sposób. Dzięki temu jest szansa na włączenie dziedzictwa w szerszy obieg cyfrowy i – dalej – społeczny, a także sprawienie, że będzie ono „żyło”, a nie tylko przebywało w stanie hibernacji.
Wbrew pozorom chyba trudno łączyć oba te cele w jednym badaniu i opisywać je za pomocą tej samej dostępności/użyteczności. Dostępność i użyteczność w perspektywie serwisu-interfejsu do zbiorów ujawniać się będzie w jakości skanów, dokładności i szybkości wyszukiwania czy kompletności metadanych. Dostępność i użyteczność w perspektywie serwisu-dostawcy treści polegać będzie już na czymś innym – pewnie na samej atrakcyjności zbiorów, skuteczności działań promocyjnych itp. Kiedy myślimy o bibliotece cyfrowej jako interfejsie do zbiorów, to brak konta na Facebooku nie ma większego znaczenia. Kiedy analizujemy ją z perspektywy dostawcy atrakcyjnej treści i celu, jakim ma być wzmacnianie ponownego użycia, będzie to już dość duża wada. Co więcej, funkcja interfejsu będzie zawsze bardziej istotna od – jednak wtórnej – funkcji wspierania ponownego wykorzystania.
Polecam lekturę raportu. W kolejnych notkach postaram się pozbierać i opisać kilka metod badań użyteczności i dostępności serwisów bibliotek cyfrowych.