Zakaz fotografowania w muzeach nie musi być zły

W portalu conasuwiera.pl pojawiła się interesująca notka poświęcona ruchowi Orsay Commons, którego członkowie w aktywny sposób sprzeciwiają się zakazom fotografowania zbiorów w muzeach. Inicjatywa powstała w odpowiedzi na ograniczenia wprowadzone przez paryskie Musée d’Orsay:

W czerwcu 2010 roku Musée d’Orsay (w którego zbiorach znajdują się przede wszystkim XIX-wieczne dzieła sztuki znajdujące się w domenie publicznej) zabroniło odwiedzającym fotografowania eksponatów. Zakaz objął wszelkie formy rejestrowania zbiorów – z fleszem czy bez, przy pomocy aparatów fotograficznych, kamer wideo, smartfonów czy tabletów. Podobny zakaz został wcześniej wprowadzony w Luwrze, został jednak szybko cofnięty.

Oprócz organizowania happeningów, Orsay Commons prowadzi też akcję polityczną, konsultując z francuskim Ministerstwem Kultury rozwiązania prawne dotyczące tego problemu. Dla mnie inicjatywa ta jest interesująca przede wszystkim dlatego, że aktywiści z Orsay Commons mówią dużo o nowej formie interakcji z prezentowanymi w muzeach obiektami, interakcji, których warunkiem jest fotografowanie i błyskawiczne udostępnianie zdjęć w internecie, np. w serwisach społecznościowych. Jak pisze Carolina A. Miranda w portalu ARTNews:

As a culture, we increasingly communicate in images. Twenty years ago, a museumgoer might have discussed an interesting work of art with friends over dinner. Today, that person is more likely to take a picture of it and upload it to Facebook—such as New York magazine critic Jerry Saltz, who, earlier this year, posted a photo of himself hamming it up in front of a Marcel Duchamp at the Philadelphia Museum of Art. Or perhaps that museumgoer might remix his or her photo with other visual elements and transform it into something new. Every day, users on image-sharing sites such as Tumblr create their own diptychs, collages, and themed galleries devoted to everything from ugly Renaissance babies to Brutalist architecture.

Chociaż jestem zwolennikiem jak najszerszego otwierania się muzeów i gwarantowania wszystkim dostępu oraz możliwości wykorzystywania zbiorów z domeny publicznej, krytycznie podchodziłbym do takiej argumentacji. To, że mamy do czynienia z nową kulturową formą korzystania z muzeów nie oznacza automatycznie, że jest ona pozytywna i powinna być promowana. Fotografowanie w muzeum nie wydaje mi się specjalnie odpowiednim zajęciem: może przeszkadzać innym zwiedzającym albo stanowić zagrożenie dla prezentowanych zbiorów. Jednak przede wszystkim to sytuacja, w której uwaga fotografującego w tłumie innych zwiedzających skupia się na samej czynności robienia zdjęcia, zamiast na intelektualnej czy estetycznej recepcji dostępnego w ramach ekspozycji obiektu. Jakość fotografii też zazwyczaj różni się na niekorzyść od jakości reprodukcji dostępnych w cyfrowym repozytorium muzeum. Trudno też uznać, że opublikowanie zdjęcia z muzeum na Facebooku i dyskusja w komentarzach może być prostym odpowiednikiem przywoływanych wyżej dawnych dyskusji o sztuce przy obiedzie. Dyskusje te wymagały przynajmniej podstawowej wiedzy o kanonach kultury i – skoro nie było łatwego dostępu do reprodukcji – umiejętności wizualizowania sobie w wyobraźni szczegółów omawianych dzieł i obiektów. Tymczasem na Facebooku zdjęcie ma mówić samo za siebie i jego obecność wystarczyć ma za niezbędną wiedzę – pokazujemy tam nie to, co widzimy, ale to, gdzie albo kim jesteśmy.

Skoro przyszliśmy do muzeum, korzystajmy z tego, że mamy dostęp do materialnych obiektów. Muzeum jako przestrzeń fizyczna broniąca się przed totalną digitalizacją kultury to bardzo atrakcyjna perspektywa. Ostatecznie nie wszystko musi być zarejestrowane i zdigitalizowane i nie zawsze w recepcji kultury i dziedzictwa musimy stawiać w centrum swoje własne ja.

Pewnie trudno pogodzić nasze prawo do domeny publicznej z wprowadzaniem zakazów korzystania z aparatów cyfrowych czy telefonów komórkowych w muzeum prezentującym tego typu zbiory. Może dobrym pomysłem byłoby wyznaczanie specjalnych dni, w których ten zakaz obowiązywałby radykalnie, umożliwiając wszystkim chętnym w spokoju i niespiesznie korzystać z ekspozycji oraz uniknąć tłumów amatorskich fotografów, spoglądających na muzealne zbiory jedynie w krótkich przerwach między kadrowaniem kolejnych zdjęć i ich komentowaniem na Facebooku. Akcje takie jak Dzień wolnej sztuki pokazują, że konserwatywny model korzystania z muzeum może być wciąż atrakcyjny.

Warto przeczytać także: Kryzys muzeów i digitalizacja

Fot. Julie Kertesz, CC BY-NC-SA