Kilka słów o otwartości i edukacji muzealnej
Z ciekawością i przyjemnością przeczytałem omówienie Raportu o stanie edukacji muzealnej w Polsce. Cieszy mnie to, jako jedną z osób, która realizowała projekt, że publikacja wzbudza zainteresowanie również w środowiskach pozamuzealnych. Chcę jednak odnieść się do głównej uwagi omówienia, która jak wskazuje tytuł artykułu, zarzuca Raportowi brak otwartości. Z treści natomiast wynika, że owa otwartość rozumiana jest przez autora jako brak konkretnego ustosunkowania się do problemu udostępniania w internecie cyfrowych wersji obiektów muzealnych, w kontekście wpływu jaki owo udostępnienie ma na frekwencję i potencjał edukacyjny muzeów.
W czym tkwi problem? W moim przekonaniu w odmiennym rozumieniu pojęcia edukacji muzealnej (otwartej) przez autora omówienia a nami, twórcami Raportu. Jeśli przyjąć, że o otwartości muzeum świadczy dostępność do jego zasobów w przestrzeni wirtualnej, to faktycznie Raport nie poświęca temu zbyt wiele uwagi, chociaż tytuł, którego część brzmi ani słowa o otwartości, jest zbyt dalece idący. Nie tylko dlatego, że o samej otwartości jest w Raporcie mowa całkiem sporo, ale również dlatego, że w zestawie tzw. dobrych praktyk, które też pełnią funkcję rekomendacji, znaleźć można przykłady tak rozumianego podejścia do otwartości i jej edukacyjnej roli. Problem jednak jest głębszy i znacznie poważniejszy niż udostępnianie zasobów w przestrzeni wirtualnej. Udostępnianie bowiem, w naszym rozumieniu, to nie jest edukacja muzealna lecz upowszechnianie, a problem edukacji muzealnej w Polsce, to między innymi uświadomienie sobie różnic między jednym a drugim pojęciem, którego rozwiązanie widzimy między innymi w zerwaniu z myśleniem redukującym edukację do upowszechniania. Dlatego nie ustosunkowaliśmy się konkretnie do problemu poruszanego przez autora omówienia, który jest bardziej związany z upowszechnianiem.
Zwracaliśmy więc uwagę na to, co naszym zdaniem stanowi problem edukacji. Pozwolę sobie więc zacytować co na ten temat piszemy w części Raportu poświęconej diagnozie sytuacji:
Śmiało można też stwierdzić, odwołując się do podsumowania pierwszego etapu badań, że edukacja muzealna w Polsce jest niemal impregnowana na formy kształcenia na odległość z wykorzystaniem technologii informatycznych i możliwości, jakie współcześnie daje internet. W tym przypadku mamy do czynienia z rzeczywistą luką w projektach edukacyjnych podejmowanych tą drogą. Trudno nazwać inaczej jak brakiem obecność e-learningu w ankietowanych muzeach (1,5% wskazań). Podstawowym, materialnym powodem tego stanu są kwestie związane ze słabym poziomem digitalizacji zbiorów w polskich muzeach, ale też odnoszące się do jej standardów, które do tej pory w niewielkim stopniu uwzględniały potrzeby edukacyjne. Bardziej skupiały się na archiwizacji w celu cyfrowego zabezpieczenia i ochrony wizerunków obiektów zabytkowych oraz tworzeniu dokumentacji na potrzeby badań naukowych. Raczej zatem działalność ta skierowana była na profesjonalistów wykorzystujących zasoby cyfrowe w celach zawodowych niż na publiczność ogólną. Niemniej te materialne powody mają swoje uwarunkowania mentalne. Edukacja w projektach digitalizacyjnych w Polsce pojawia się więc jako pochodna procesu cyfryzacji, a nie jego immanentny składnik. Tym samym wirtualizacja w kontekście edukacji powtarza mechanizmy relacji, jakie przeważają w realnej rzeczywistości muzealnej. W obu światach edukacja pojawia się niejako przy okazji, jako dodatek do innych, zasadniczych zadań muzeów. Podobnie jak w przestrzeni fizycznej w rzeczywistości cyfrowej zakłada się błędnie, że wystarczy obiekty udostępnić, aby zrealizować cele edukacyjne. Są jednak propozycje wychodzące od zupełnie innych przesłanek – budują one w internecie potężną bazę wiedzy na różne sposoby wykorzystywaną do celów edukacyjnych, dla których orientacja na publiczność spoza kręgu personelu muzealnego stanowi jeden z głównych priorytetów. [s. 108 wersji papierowej]
Przez muzealnych edukatorów w Polsce przywiązujących dużą wagę do pracy z materiałem ekspozycyjnym własnej instytucji e-learning czy cyfrowe bazy danych traktowane są z pewną nieufnością, oddalają bowiem od fundamentów, na których opiera się ich przekonanie o nauczaniu w muzeach. Niemniej doświadczenia stosowania projektów e-learningowych – pomyślanych jako narzędzie edukacyjne przygotowywane i wykorzystywane przez kompetentny personel w połączeniu ze stosowanymi w różnych placówkach muzealnych metodami i praktykami edukacyjnymi – otwierają ciekawe możliwości realizowania celów edukacyjnych przez muzea. Strona internetowa w tym znaczeniu nie tylko staje się źródłem cennych informacji, które mogą być wykorzystane do kontekstualnej analizy omawianych eksponatów, ale też stwarza możliwości wprowadzania odmiennych perspektyw interpretacyjnych otwierających na sensy trudne do odsłonięcia bez wykorzystania internetu. W ostateczności e-learning doskonale nadaje się do przedłużania trwania projektów, które zostały już zamknięte w muzeum, a mają walory edukacyjne warte dalszej eksploatacji.[s. 110 j.w.]
W świetle naszej diagnozy udostępnianie w przestrzeni wirtualnej to jedynie warunek wstępny, bez którego trudno oczywiście mówić o jakiejkolwiek otwartości w tym również otwartości edukacji. Niemniej jest to tylko pierwszy krok. Edukacja muzealna dopiero od niego się zaczyna. Dostępność zasobów polskich muzeów w internecie, to bardziej problem muzeów jako instytucji, co, rzecz jasna, nie oznacza, jak na to zwracamy uwagę, że nie dotyczy on edukacji. Raport jednak poświęcony jest przede wszystkim edukacji, a nie muzeom w ogóle, stąd takie a nie inne potraktowanie tego zagadnienia.
Marcin Szeląg (Forum Edukatorów Muzealnych)