Ciemne strony digitalizacji: Doing Media History in 2050
Szukając materiałów na temat społecznych aspektów masowej digitalizacji trafiłem na szkic artykułu dr Gabriele Balbi Doing Media History in 2050. Tekst powstał na kolejną z cyklu konferencji Media in Transition, zorganizowana przez MIT w kwietniu 2009 roku pod tytułem MiT6: stone and papyrus, storage and transmission. Konferencje Media in Transition odbywają się regularnie już od 1999 roku (ostatnia miała miejsce w maju tego roku). Są one częścią MIT Communications Forum, przestrzeni interdyscyplinarnej dyskusji dotyczącej kulturowych, ekonomicznych, politycznych i technologicznych aspektów komunikacji opartej o nowe technologie.
Specyfika Forum polega na tym, że uczestniczący w nim naukowcy, politycy, dziennikarze czy przedstawiciele biznesu swoje analizy i tezy formułować muszą w odpowiednio zrozumiałym języku, unikając branżowej nowomowy (ma to ułatwiać wymianę poglądów, w której kwestia fachowego języka zazwyczaj stanowi dość poważną barierę). Z tego więc powodu lektura szkicu Gabriele Balbi nie powinna nastręczać specjalnych trudności.
Autorka w swoim tekście opisuje wyzwania w pracy przyszłych historyków mediów, którzy prowadząc badania nad komunikacją masową końca XX wieku korzystać będą musieli ze źródeł cyfrowych. Digitalizacja jest jedym z najważniejszych zjawisk, jakie obserwować można w kulturze Zachodu w ostatnich dekadach. Autorka rozumie to pojęcie dość szeroko. Po pierwsze – digitalizacja to przenoszenie treści analogowych, historycznych nośników informacji na formę cyfrową (remediacja). Po drugie – to masowa produkcja materiałów pozbawionych oryginalnej analogowej formy (materiały born digital): praca, komunikacja, kultura opiera się dziś na tworzeniu, wykorzystaniu, remiksie i przechowywaniu danych cyfrowych. Efektem tego jest powstawanie archiwów i bibliotek cyfrowych oraz konieczność zabezpieczania cyfrowych zbiorów.
Analogowe i cyfrowe źródła
O tym, jakie znaczenie może mieć digitalizacja dla przyszłych badań historycznych, przekonać może zaproponowana przez autorkę ogólna charakterystyka tradycyjnych źródeł analogowych i źródeł cyfrowych.
Cechy źródeł analogowych | |
---|---|
niedobór | Tradycyjne źródła historyczne zawsze związane są z pojęciem niedoboru. Źródeł trzeba poszukiwać, odkrywać je, rekonstruować na podstawie zachowanych śladów. Jednym z najważniejszych kompetencji historyka jest umiejętność dotarcia do źródła, przeanalizowania dostępnych zasobów w poszukiwaniu odpowiedniego materiału. |
stabilność | Cechą analogowej formy źródła jest stabilność. Nie chodzi tu bynajmniej o podkreślanie tego, że źródła w takiej postaci są niezniszczalne. To fizyczne obiekty: pergamin, papier, fotografia, taśma filmowa, które podlegają zniszczeniu wraz z upływem lat, ale wciąż zachowują swoją jednorodność. Jak pisze Gabriele Balbi, when an „old” source is recorded it is frozen forever. |
dostępność | Źródła w formie analogowej są pozornie gorzej dostępne od zasobów cyfrowych, z których korzystać można za pomocą wygodnego interfejsu biblioteki cyfrowej bez konieczności wyjścia z domu. Jednak Gabriele Balbi pokazuje nieco inną perspektywę dostępności: ponieważ archiwa analogowe – w porównaniu z cyfrowymi – wymagają intensywniejszych relacji między archiwistą a badającym przeszłość historykiem (tu nie wystarczy tylko wpisać słowa kluczowego do wyszukiwarki), w toku tej relacji wypracowywane są rozmaite struktury i metody ułatwiające korzystanie ze zbiorów. Po drugie – archiwum analogowe nie jest tak dokładne jak cyfrowe i w toku swoich badań jego użytkownicy odkrywać mogą przypadkiem nowe interesujące materiały. |
Zmiana medium z analogowego na cyfrowy wywołuje jakościową zmianę w dostępie do źródeł i warunkach korzystania z informacji w nich zapisanych.
Cechy źródeł cyfrowych | |
---|---|
nadmiar | Współczesną kulturę cechuje nieustanna produkcja danych cyfrowych, które mogą mieć potencjalnie wartość w badaniach historycznych w przyszłości. Problem niedostatku źródeł znika na rzecz ich nadmiaru – nieskończonego cyklu wytwarzania informacji, opinii, danych. |
ulotność | Źródła cyfrowe są niestabilne, ulotne i delikatne. Pozbawione są formy fizycznej, która gwarantowałaby ich jednostkowość oraz pozwalała odróżnić jedne od drugich. Niektóre typy danych generowane są od razu z założeniem, że czas ich trwania będzie niezwykle krótki. I dalej: materiały w formie cyfrowej mogą być bez ograniczeń kopiowane i edytowane, co wywołuje duże problemy związane z ustaleniem autentyczności i oryginalności badanych zasobów. |
nie-pojedynczość | Źródła w formie cyfrowej bardzo rzadko mają postać jednostkową. Profil na Facebooku składa się nie tylko z zestawu linków, fragmentów treści z upublicznianych stron zewnętrznych, ale też z informacji o relacjach użytkownika z innymi użytkownikami. Archiwizowana na dysku strona internetowa to nie tylko kod HTML czy arkusz stylów (CSS), ale też pliki graficzne, kody java script czy elementy pobierane (embedowane) z innych serwisów. Osobnym problemem jest dynamiczny charakter źródła, fakt, że może ono nigdy nie być ostatecznie zamknięte i skończone (znów przykład profilu z Facebooka). |
Jak widać digitalizacja nie jest zjawiskiem ani neutralnym, ani tym bardziej jednoznacznie pozytywnym. Źródła born digital to spore wyzwanie dla całego systemu gwarantującego możliwość pracy historyka: przepisów prawnych, archiwów, bibliotek czy przygotowania do zawodu (nowe konieczne kompetencje).
Opisywane przez Gabriele Balbi cechy źródeł cyfrowych determinować będą warsztat historyczny już za kilkanaście-kilkadziesiąt lat, kiedy zasoby born digital wejdą do mainstreamu badań historycznych. Nie da się pisać o ostatnich rewolucjach arabskich, wydarzeniach z 11 września 2011 roku czy polskiej debacie po katastrofie smoleńskiej bez korzystania z internetu jako przestrzeni, w której ujawniają się ludzkie postawy, sposoby myślenia, ideologie czy która dokumentuje na bieżąco wydarzenia z realnego świata. Autorka porusza tu wiele wątków związanych z określaniem odpowiedzialności za zabezpieczanie tego typu zasobów i zasadami ich gromadzenia. Według mnie jednym z najciekawszych problemów, które sygnalizuje w swoim artykule, jest kwestia relacji historyków z… biznesem, a dokładniej z podmiotami komercyjnymi, które udostępniają, zarządzają oraz formalnie posiadają ogromne zasoby potencjalnych źródeł cyfrowych. Znów takim podmiotem może być choćby Facebook.
Nowe zagrożenia
Jeśli New York Times zdecyduje się wykasować swoją cyfrową przeszłość, w jaki sposób historycy mediów będą w stanie badań, jak gazeta ta opisywała i przekazywała choćby wydarzenia z 11 września 2011 roku? Jeśli Internet Archive jutro zdecyduje się zamknąć swój projekt, kto zagwarantuje, że wszystkie zebrane dotąd źródła wciąż będą dostępne dla historyków?
Gabriele Balbi wskazuje na konkretne niebezpieczeństwa związane z koniecznością wykorzystywania komercyjnych zasobów cyfrowych w badaniach historycznych. Mówi choćby o zagrożeniu dominacji wielkich firm w dostępie do źródeł (tutaj od razu nasuwa się na myśl przejmowanie przez Google zasobów z domeny publicznej), które bez problemu narzucać mogłyby ograniczenia w korzystaniu z cyfrowego dziedzictwa, kształtując przez to własną komercyjną politykę historyczną. Jeśli źródła stałyby się przedmiotem gry rynkowej, na dostęp do nich pozwolić by sobie mogli tylko najbardziej znani historycy, reprezentujący najbogatsze instytucje.
Nie czytałbym Doing Media History in 2050 jako literalnej prognozy tego, w jakich warunkach prowadzić się będzie badania historyczne w niedalekiej przyszłości. Nie traktowałbym go także jako wyczerpującego opracowania dotyczącego specyfiki źródeł cyfrowych, ponieważ ten problem wychodzi zdecydowanie poza zakres jednego tylko artykułu. Najbardziej w szkicu, który przygotowała Gabriele Balbi, podoba mi się bardzo szerokie definiowanie digitalizacji (nieograniczanie jej wyłącznie do prostej remediacji treści analogowych) oraz podkreślenie niebezpieczeństw z nią związanych.
Wydaje mi się, że w polskich dyskusjach o cyfryzacji mówi się tak naprawdę jednym głosem, powtarzając wciąż te same tezy o zwiększeniu dostępu do kultury, ograniczeniu kosztów prowadzenia badań czy umocnieniu roli instytucji dzięki nowym zasobom cyfrowym. Warto jednak zastanowić się także nad mniej optymistycznymi jej efektami. Artykuł Gabriele Balbi może być dobrym wstępem do takiego myślenia.
Autorka jest adiunktem w szwajcarskim uniwersytecie w Lugano, gdzie zajmuje się badaniami nad historią komunikacji.
Pozostańmy w kontakcie! Zachęcamy do subskrybcji newslettera oraz korzystania z profilu Historia i Media na Facebooku i Twitterze.