Google i problem komercyjnej kontroli nad dziedzictwem
Google uznane jest za firmę sprzyjającą dostępowi do dziedzictwa historycznego i kulturalnego. Projekty i usługi takie jak Google Art Project, Google Books (ponad 129,864,880 książek) czy Google News Archive Search wyznaczają standardy digitalizacji nie tylko jeśli chodzi o model opracowania materiałów, ale też sposób ich prezentacji w internecie. Zachwycając się zaangażowaniem Google w na tym polu nie wolno zapominać o niebezpieczeństwach związanych z przejmowaniem przez komercyjny podmiot kontroli nad zasobami historycznymi.
Afera Paper of Record
W 2009 roku Meksykańskie Stowarzyszenie Historii Gospodarczej La Asociación Mexicana de Historia Económica (AMHE) wystosowało pod adresem Google ostry protest dotyczący zablokowania dostępu do kanadyjskiego serwisu Paper of Record, publikującego cyfrowe kopie tytułów meksykańskiej prasy, trudno osiągalnych poza Meksykańską Biblioteką Narodową. Zamknięcie strony było konsekwencją przejęcia jej archiwum przez Google.
Google zamknął dostęp do strony obiecując, że z jej zasobów będzie można skorzystać wkrótce za pomocą usługi Google News Archive. Tak się jednak nie stało. Tak o tym pisze Richard J. Salvucci, profesor historii gospodarczej w Trinity University w San Antonio: Wstrzymano projekty badawcze w Stanach i Meksyku. Zablokowane zostały badania do prac dyplomowych. Meksykański kolega przy obiedzie zapytał mnie, co się stało z Paper of Record. Ponieważ nie korzystałem z tej strony od kliku tygodni nie wiedziałem, że została zamknięta. Ani Google ani Paper of Record nie uznały za stosowne poinformować o tym użytkowników. Po prostu wyciągnęli wtyczkę…
Od 2009 do początku 2011 nie tylko meksykańscy historycy próbowali interweniować w Google, żądając przywrócenia możliwości korzystania z archiwaliów Paper of Record. Ostatecznie po zakończeniu rozwijania usługi Google News Archive udostępniono je w nowym komercyjnym serwisie. Przed przejęciem przez Google dostęp do zasobów projektu był darmowy (wymagane było jedynie założenie konta).
Budowanie alternatywy
Google będzie prywatyzowało nasze biblioteki – pisał w 2009 roku Brewster Kahle, założyciel Internet Archive i inicjator Open Content Alliance, koalicji firm i instytucji (m.in. Internet Archive, The National Archives, British Library, HP, Adobe, Xerox, MSN, uniwersytety amerykańskie i kanadyjskie) mającej stać się alternatywą dla dominacji Google w procesie masowej digitalizacji dziedzictwa. W swojej wypowiedzi – komentarzu do sporu prawnego między amerykańskimi wydawcami a Google’em – Kahle akcentował niebezpieczeństwo monopolu: Google będzie mogło przejąć wyłączną kontrolę nad zasobami, które były dostępne w instytucjach publicznych [bibliotekach] od stuleci. (…) Szeroki dostęp [do tych zasobów] jest największą obietnicą naszych cyfrowych czasów. Przekazanie kontroli nad nim w ręce jednej firmy, bez względu na to jak zdolnej i popularnej, jest zagrożeniem zasad, które wciąż są dla nas drogie: wolności słowa, otwartego dostępu do wiedzy i uniwersalności edukacji. Stąd misja Open Content Aliance – zupełnie inna polityka digitalizacji i relacje z właścicielami praw autorskich, zupełnie inny standard udostępniania zasobów:
Open Content Aliance | |
---|---|
Skanowanie i indeksowanie wszystkich książek (także tych spoza domeny publicznej) udostępnianych m.in. przez partnerskie biblioteki bez konieczności porozumienia z wydawcą (argumentowanie tego prawa instytucją dozwolonego użytku). | Kolektywne opracowywanie i udostępnianie w ramach koalicji książek z domeny publicznej lub takich, na których udostępnienie uzyskano licencję (Creative Commons) od wydawców (#) |
Książki dostępne jedynie przez interfejs Google Books (książki z domeny publicznej można pobrać w plikach PDF, których treść oznaczona jest znakiem wodnym) | Oddzielenie zdigitalizowanych zasobów od jednego i wyłącznego interfejsu udostępniania oraz udostępnianie ich w wielu formatach (PDF, pliki tekstowe, DjVu, ePub, DAISY), publikacje pozbawione są znaków wodnych. (#) |
Szczegóły techniczne procesu digitalizacji, standardy opracowywania i udostępniania publikacji nie są upublicznione. Google finansuje wszystkie prace związane z procesem digitalizacji. | Polityka standardów i techniki digitalizacji wypracowywana przez członków koalicji. |
Zasób zdigitalizowanych książek jako źródło komercyjnych wpływów z reklam | Projekt niekomercyjny. |
129.864.880 książek o różnym statusie prawnym dostępnych na różnych zasadach przez Google Books (dane z sierpnia 2010) | 1.078.835 książek dostępnych w pełni przez Open Library |
Atrakcyjność oferty Google polega nie tylko na finansowym zabezpieczeniu projektów digitalizacyjnych, ale też na szybkości ich realizacji. Warto zacytować tu – za Jerzym Franke – słowa dyrektora California Digital Library (instytucji współpracującej równocześnie z Google i z OCA): myślę, że [w ramach Open Content Aliance] w ostatnim miesiącu zrobiliśmy 3 500 książek… Google ma zamiar to zrobić w ciągu jednego dnia.
Dominacja Google nie musi oznaczać jedynie potencjalnych problemów związanych z ograniczaniem dostępu do zasobów dziedzictwa – co tak wyraźnie pokazuje afera z Paper of Record. To także kwestie otwartości standardów i polityki ich respektowania oraz stosunku do praw autorskich (ze szczególnym uwzględnieniem wolności korzystania z utwórów z domeny publicznej). Z drugiej strony krytyka Brewstera Kahle związana z przejmowaniem przez Google kontroli nad zdigitalizowanymi publikacjami nie jest do końca sprawiedliwa: partnerzy projektu Google Books otrzymują bowiem zdigitalizowane kopie wszystkich swoich materiałów.
Google jako dobro wspólne?
Być może jesteśmy świadkami kształtowania się nowego paradygmatu: ochrona i promocja dziedzictwa, dotąd tradycyjnie przynależna do instytucji takich jak muzeum, archiwum czy biblioteka dziś staje się częścią komercyjnej polityki jednej firmy. Chociaż działa ona na zupełnie innych zasadach i ma inne cele niż instytucje publiczne, zasięg jej oddziaływania sprawia, że staje się głównym źródłem dostępu do zasobów z przeszłości. Podobnie jak komercyjne kino, które – także przez swój zasięg i atrakcyjny model opowiadania – promuje określone interpretacje przeszłości dużo bardziej intensywniej (czy skuteczniej?) niż standardowa szkolna edukacja.
Ciekawie w tej perspektywie wygląda idea nadania indeksowi wyszukiwarki Google statusu obiektu na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO (co proponował Pierre Mounier podczas Lift Conference w 2009 roku). To futurystycze odwróceniem całej sytuacji, spojrzenie na komercyjne przecież wciąż Google w inny sposób: uznanie go za dobro wspólne z uwagi na jego rolę w naszym codziennym życiu.