Emocjonalny wymiar digitalizacji
Jakiś czas temu uruchomiłem projekt Historia Wizualna (historiawizualna.pl). To prosty blog, na którym publikuję różne archiwalne materiały wizualne, wyszperane w zasobach bibliotek cyfrowych (głównie tych polskich, zrzeszonych w FBC).
Początkowo myślałem o tym projekcie wyłącznie jako mniej lub bardziej skutecznej formie promocji ciekawych materiałów udostępnianych przez polskie biblioteki cyfrowe. Kiedy przeszukiwałem na potrzeby blogu katalogi FBC (czy szperając w Google Books albo Flickr Commons) zorientowałem się, że kontakt z materiałami historycznymi opublikowanymi w tych repozytoriach generuje czasem określone emocje. Znalezione przypadkiem materiały wywołują uśmiech, poczucie melancholii i straty a nawet przerażenie (jak w przypadku drastycznych fotografii wojennych). Inaczej niż w szkolnym podręczniku albo w bibliotece/archiwum, gdzie istnieje instytucja porządkująca treści historyczne i generująca bezpieczny do nich dystans, w przypadku biblioteki cyfrowej jesteśmy z tymi materiałami sam na sam, odkrywamy je bezpośrednio, niemal bez pośredników. Nikt nie prowadzi nas za rękę, kierunek eksploracji wyznaczają frazy wpisywane w wyszukiwarkę a nie wiedza i doświadczenie bibliotekarza/archiwisty.
Ten nowy sposób dotykania przeszłości jest możliwy tylko w internecie. Instytucjonalność biblioteki czy archiwum redukowana jest tutaj do niezbędnego minimum (zdigitalizowanie i opisanie materiałów). Użytkownik samodzielnie porusza się wśród tych zasobów, odkrywając materiały, do których poza internetem nie miałby szans dotrzeć. Ta wolność eksploracji łączy się jednak z dużym ryzykiem, skoro jedynym łącznikiem między odkrywającym a zasobem jest interfejs wyszukiwarki i brakuje obecności merytorycznych pośredników – bibliotekarza lub archiwisty.
Dziecko przechodzące dla zabawy przez barierkę molo w Sopocie, około 1900 roku: uczucie realności przeszłości, melancholia i świadomość konieczności straty. Wszyscy uczestnicy tego spaceru już nie istnieją.
W takiej sytuacji przypadkiem znaleziona historyczna fotografia, plakat, fragment książki lub czasopisma może zaskakiwać, wywoływać emocje, jak pisał Roland Barthes – punctum, coś, co z treści materiału historycznego celuje bezpośrednio we mnie, dotyka mnie osobiście i wywołuje emocje.
Biblioteka cyfrowa staje się więc przestrzenią emocjonalnego i intymnego kontaktu z przeszłością przez to, że umożliwia samodzielne odkrywanie jej śladów i bezpośredni z nimi kontakt. W ten sposób odkrywać możemy te treści, które z różnych względów nigdy nie pojawiłyby się w szkolnych podręcznikach czy w popularnych mediach, odkrywać przeszłość na własny rachunek poza polityką historyczną i obowiązującym schematem szkolnej/medialnej edukacji.
Właśnie te wątki starałem się poruszyć podczas niedawnej audycji w radiu TokFM, którą odsłuchać można poniżej (albo na stronie radia).
Audio clip: Adobe Flash Player (version 9 or above) is required to play this audio clip. Download the latest version here. You also need to have JavaScript enabled in your browser.
• • •
Kategorie: Archiwa i dziedzictwo Komentarze
Skrócony link: Kopiuj adres odnośnika
Zobacz też
O ile nie zaznaczono inaczej tekstowa treść tego artykułu jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.
Komentarze