Historyk na rynku pracy
Studiowanie historii pozornie nie stanowi lukratywnej propozycji dla młodych ludzi szukających zaraz po zakończeniu studiów dobrych i łatwych zarobków. Nieważne jak zachwalają to uczelniane foldery, humanistyka traktowana jest w społeczeństwie jako drugoplanowy dodatek do efektownych i przynoszących wymierne korzyści tu i teraz nauk przyrodniczych i technicznych. Okazuje się jednak, że nauki humanistyczne mają realny wpływ na ewolucję społeczeństwa.
David Brooks na łamach New York Times w felietonie „History for Dollars” stara się pokazać jak istotna jest rola humanistów w technologiczno-informacyjnym społeczeństwie. Brooks przekonuje, że tylko pozornie powszechne są umiejętności takie jak czytanie ze zrozumieniem czy pisanie w dobrym stylu (z badań OECD wynika, że blisko 40 proc. Polaków nie rozumie tego, co czyta, a kolejne 30 proc. rozumie, ale w niewielkim stopniu). Oznacza to, że te (wydawałoby się, podstawowe) umiejętności stają się coraz bardziej poszukiwane na rynku pracy:
No matter what you do in life, you will have a huge advantage if you can read a paragraph and discern its meaning (a rarer talent than you might suppose). You will have enormous power if you are the person in the office who can write a clear and concise memo.
Podobnie sprawa ma się w kwestii bardziej ulotnych umiejętności, które nabywamy w trakcie studiów. Studiowanie przedmiotów humanistycznych może być źródłem innowacji, które przecież trudno zredukować wyłącznie do wymiaru technologicznego. Widać to szczególnie w marketingu:
Studying the humanities will give you a familiarity with the language of emotion. In an information economy, many people have the ability to produce a technical innovation: a new MP3 player. Very few people have the ability to create a great brand: the iPod. Branding involves the location and arousal of affection, and you can’t do it unless you are conversant in the language of romance.
Umiejętność operowania językiem uczuć, znajomość kulturowych (literackich, historycznych, popkulturowych) toposów na których opiera się w dużej mierze nasza cywilizacja i życie społeczne, wszystko to może być ważną wartością na rynku pracy.
Brooks stwierdza także, że to właśnie absolwenci kierunków humanistycznych oraz adepci wszelkiego rodzaju sztuk posiadają umiejętność ujarzmiania naszych wewnętrznych demonów. Każdy z nas ma w sobie to coś, co Brooks nazywa The Shaggy Thing: pewien pierwiastek nieprzewidywalności, który nie poddaje się zmierzeniu, zaplanowaniu ani opisaniu wzorem. Określić to można ogólnikowo jako szeroko pojętą sferę uczuć (czy też duchowości), która jest antytezą logiki. Zgodnie z argumentacją felietonisty NYT humaniści lepiej radzą sobie z wszelkiego rodzaju uczuciami, umieją je opisywać i oswajać oraz wykorzystywać do własnych celów (np. przy projektowaniu marki, której działanie w znacznej mierze opiera się na kreowaniu odpowiednio pozytywnych emocji wśród konsumentów).
Czy istnieje więc jakaś realna szansa na zmonetyzowanie umiejętności nabytych w ramach studiów historycznych poza profesją nauczyciela, archiwisty czy profesjonalnego badacza dziejów? Uważam że tak! Studiowanie historii daje coś o wiele ważniejszego niż praktyczna wiedza na temat przeszłości: zdolność rozumienia mechanizmów według których funkcjonuje cywilizacja oraz umiejętność patrzenia na świat z wielu różnych perspektyw. Pewnie dlatego studia historyczne stanowić mogą mocną pozycję wyjściową dla rozwijania kariery np. w polityce czy mediach.
Chociaż humaniści przegrywają wyścig w poznawaniu świata, posiadają zdecydowanie lepsze narzędzia pozwalające na jego zrozumienie. Studia humanistyczne otwierają umysł i uczą się uczyć. A to jest bezcenne.
Fot. Richard Lawrence Cohen, CC-BY-ND
• • •
Kategorie: Komentarze
Skrócony link: Kopiuj adres odnośnika
Kliknij tutaj, aby wygenerować przejrzystą wersję do czytania lub wydruku
Komentarze