Internet zmienia świat na lepsze? Niekoniecznie
Internet jako uniwersalna siła wzmacniająca demokrację, krzewiąca wolność, obalająca dyktatury i zbliżająca do siebie ludzi? Evgeny Morozov – wykładowca Georgetown University i specjalista od lat zajmujący się wpływem internetu na sytuację międzynarodową – w artykule opublikowanym w majowym „Foreign Policy” odpowiada krótko: nie, a przynajmniej niekoniecznie.
Od niemal 20 lat internet jest elementem codziennego życia Amerykanów. Od kilkunastu – także Polaków. Publicysta amerykańskiego dwumiesięcznika poświęconego polityce międzynarodowej spogląda wstecz na ten okres i stereotypy na temat globalnej sieci, które zdążyły zadomowić się w świadomości społecznej. Niemal powszechnie przyjmuje się, że internet to jedna z podstaw współczesnej demokracji, że ruchy wolnościowe ostatnich lat zasadzają się właśnie na nim, czy że sieć czyni rządy bardziej przewidywalnymi i odpowiedzialnymi za własne czyny. Morozov analizuje siedem tego typu stereotypów, wielokrotnie odwołując się do analogii historycznych.
Czy internet, uogólniając, to „dobra” siła? Morozov nie ma wątpliwości, że Nicholas Negroponte, piszący w 1997 roku, iż internet obali granice i wprowadzi nową erę pokoju, jak nic szybował w obłokach własnej wyobraźni. Autor zauważa oczywiście przeróżne przykłady pozytywnej roli intetnetu. Podkreśla jednak, że nie mniej liczne są negatywy. Internet pomaga się komunikować bojownikom o wolność, ale też np. przemytnikom zwierząt należących do zagrożonych gatunków, czy serbskim radykałom zwalczającym ruch gejowski. Do tych przykładów przytoczonych przez Morozova można dodać truizm, iż sieć to główne narzędzie komunikacji wszelkiej maści terrorystów, o zwykłych przestępcach nie wspominając. Podsumowując: Podobnie jak wcześniejsze pokolenia były zawiedzione, widząc, że ani telegraf ani radio nie zmieniły świata w sposób zapowiadany przez największych entuzjastów nowych technologii, podobnie my nie ujrzymy zrodzonej z mocy internetu epoki światowego pokoju, miłości i wolności.
Nie mniej surowo Morozov rozprawia się z mitem Tweetera jako potęgi obalającej dyktatury. Po pierwsze jego zdaniem model, który sprawdził się w jednym kraju, niekoniecznie daje się przenieść gdzie indziej. Tweeter został z powodzeniem wykorzystany przez opozycję w Iranie, a Facebook przez demonstrantów w Kolumbii, ale już np. w Wenezueli podobny ruch spalił na panewce. Przede wszystkim zaś: internet to kij o dwóch końcach. Sieci społecznościowe nie stanowią wyjątku. Przykładowo irańskie władze represjonują opozycjonistów właśnie w oparciu o materiały publikowane na Tweeterze i YouTubie, zachęcając nawet obywateli by pomagali rozpoznawać postaci na filmach i zdjęciach. Morozov stawia retoryczne pytanie: Jak mogłaby zareagować Stasi gdyby Niemcy ze wschodu tweetowali sobie na temat swoich odczuć w 1989 roku? Jakie wysiłki by podjęto celem uciszenia dysydentów?
Dalej autor przeczy jakoby Google bronił wolności, stwierdzając wprost: Byłoby naiwnym, a może nawet niebezpiecznym, postrzegać Google’a jak nową odsłonę Radia Wolna Europa. Google to korporacja i samego założenia ma ona na zarabianie pieniędzy – może w Chinach (chwilowo?) broni ona wolności, ale już np. w Tajlandii zgodnie z wolą władz filtruje niepoprawne politycznie wyniki wyszukiwań.
Także na kolejne pytania odpowiedź jest niemal ta sama. Czy internet czyni rządy bardziej odpowiedzialnymi? Czy zwiększa stopień uczestnictwa w polityce? Zbliża ludzi do siebie? Niekoniecznie. To zależy. Nie. Pozostaje zapytać: spojrzenie pesymistyczne, czy czysty realizm?
Fot. Jyrinx CC-BY-NC
• • •
Kategorie: Internet / Komentarze
Skrócony link: Kopiuj adres odnośnika
Kliknij tutaj, aby wygenerować przejrzystą wersję do czytania lub wydruku
Być może zainteresują Cię też te artykuły:
raczej należy się zastanowić, że skoro internet to broń obosieczna, to jak wykorzystać ją dla dobrej, a nie złej roboty. wiem, że teksty takie jak Morozova są potrzebne jako przeciwwaga do wszechobecnego cyber-optymizmu, ale i one są dosyć denerwujące i nieprzydatne – bo co zrobić z konstatacją, że jest i tak, i tak? pistolety noszą policjanci i gangsterzy.
ps. autorem grafiki nie jest chyba Jyrinx, przekopiował ją z XKCD
Młotkiem można zbudować dom, ale można też roztrzaskać komuś czerep. Młotek nie jest sam w sobie dobry ani zły. Liczą się intencje użytkownika. Można podawać statystyki, mówiące o ilości morderstw dokonanych za pomocą młotka, można też podawać inne, mówiące o ilości domów wybudowanych za pomocą młotka. Czasami wydaje mi się, że istnieje tendencja do postrzegania internetu tylko w dwóch barwach, z pominięciem całej skali szarości.
powoli coraz prawdziwsze staje się powiedzenie „jeżeli czegoś nie ma w internecie, to nie istnieje”
internet jest więc jak świat i chyba tyle samo tu dobra co i zła
ci, którzy mówią, że internet daje możliwości czynienia dobra, zapominają, że tak samo daje możliwość czynienia zła
wszystko zależy od tego, kto z tego korzysta