Logo portalu Historia i Media

Historyczne zasoby internetu, digitalizacja, nowe trendy w humanistyce, rekonstrukcje »

 
Uwaga: ten wpis został opublikowany dość dawno (21.07, 2008) i jego treść może nie być aktualna. Komentarze zostały zablokowane.

Homer wielkim poetą był… – czyli o konstruowaniu podstaw kultury europejskiej

Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że Homer wielkim poetą był i wszystkich nas zachwyca, przynajmniej tych, którzy chcą uważać się za ludzi wykształconych. Napisał w końcu dwa poematy epickie – „Iliadę” i „Odyseję”, które stanowią podstawowy punkt odniesienia dla kultury greckiej. Nie mniej ważne są one dla kultury europejskiej, ponieważ Grecja antyczna jest uważana za jej kolebkę. Na pierwszy rzut nie można temu stwierdzeniu niczego zarzucić. W zasadzie jest to tautologia, prawda tak oczywista, że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie poddawał jej w wątpliwość. Rzecz w tym jednak, że to, co uchodzi za oczywistość wymyka się naszemu poznaniu, ponieważ nie stawia się pytań o zasadność takiego mniemania. Ale może poddanie w wątpliwość twierdzeń uznanych przez ogól za truizmy pozwoli na dostrzeżenie problemu tam, gdzie inni go nie widzą.

Tym problemem jest nauczanie kultur dawnych w szkole, a później na uniwersytecie, czy w ogóle ich obecność w kulturze masowej. Za takowe zaś uważam te, które istniały w Europie przed rewolucją przemysłową i rewolucją francuską, to znaczy kulturę starożytną, średniowieczną oraz nowożytną. Świadomie ograniczam się tutaj do dziejów Europy, ponieważ to one stanowią największą część programu nauczania. Cywilizacje arabska, chińska, indyjska, czy kultura Ameryki prekolumbijskiej są traktowane marginalnie.

mn930dsxs.jpg

Kwestią kluczową jest zmiana- kategoria podstawowa dla historiografii. W tym jednak przypadku nie mówimy o przemianach politycznych, społecznych czy gospodarczych, które ze swej istoty są łatwiejsze do uchwycenia. Chodzi przede wszystkim o zmiany sposobu myślenia i odczuwania, wizji świata i człowieka, czyli mechanizmów decydujących o kształcie kultury w danej epoce. One funkcjonują niejako pod powierzchnią wydarzeń, o których zwykle się mówi, gdy przychodzi do nauczania historii. Uchwytne są dopiero po odpowiednim wgłębieniu się w przeszłość. Niemniej jednak przemiany kulturalne, odrodzenia i przewroty kopernikańskie, rewolucja Gutenberga i narodziny nowożytnej nauki nie są tylko abstrakcjami stworzonymi przez badaczy wieków minionych. Zgoda, są to w wielu przypadkach konstrukty naukowe i ludzie żyjący w danej epoce nie mieli żadnego pojęcia o tym, że oto na ich oczach dokonuje się jakaś rewolucyjna zmiana. Powstały one ex post, ale stają się namacalne wtedy, kiedy przychodzi do lektury dzieł wielkich pisarzy, którzy żyli i tworzyli wieki temu. Rzadko jednak kiedy stają się przedmiotem głębszego namysłu. Historia polityczna poprzedzielana interludiami w postaci danych na temat wielkości populacji czy produkcji żelaza w danym okresie spycha historię kultury na margines.

Skutkiem takiej postawy jest to, że Homer, tragicy greccy, św. Augustyn czy Dante są zupełnie niezrozumiali. Jeśli widzimy w nich źródła, z których obecnie czerpie nasza europejska kultura, to dlatego, że odczuwamy głęboką potrzebę odnalezienia i określenia, czym owa kultura europejska jest. Aby tego dokonać, sięgamy w przeszłość. Oznacza to jednak, że z myśli dawnych wieków wybieramy tylko to, co nam odpowiada, co najlepiej przystaje do naszej rzeczywistości Oczywiście mamy prawo czerpać z dorobku naszej cywilizacji i za punkt odniesienia obierać te traktaty filozoficzne czy dzieła sztuki, które najbardziej do nas przemawiają. Problem polega jednak na tym, że w ten sposób zamykamy się na poznanie autentycznej myśli danych mistrzów. To, co z ich dzieł wydobędziemy, będzie tylko odbiciem problemów współczesnego świata, o których oni przecież wiedzieć nie mogli. Zbyt łatwo poddajemy się tyrani teraźniejszości i za wszelką cenę usiłujemy odnaleźć jej historyczne antecedencje. Gdy zastanowić się nad tym dokładniej, to okaże się, że owa teraźniejszość jest tylko chwilą pomiędzy przeszłością, której już nie ma, a przyszłością, która ma dopiero nadejść. To, czym jest nasza cywilizacja, należy do przeszłości mniej lub bardziej odległej. Każde pytanie o jej kształt obecny musi więc z konieczności być pytaniem o historię, w tym także o historię kultury.

Gdy więc przyjrzymy się bliżej Homerowi, sprawy okażą się znacznie bardziej skomplikowane. Abstrahuję w tym momencie od tzw. kwestii homeryckiej, czyli ponad dwustuletniego sporu o to, w jaki sposób powstały „Iliada” i „Odyseja” i czy aby na pewno Homer jest autorem obu poematów epickich. Rzeczą o wiele ważniejszą jest to, że Homer nie mógł napisać niczego ponieważ nie umiał pisać. Alfabet grecki zapożyczony od Fenicjan pojawia się około roku 700 przed Chr. Jeśli przyjmiemy, że Homer żył i tworzył w VIII wieku przed Chr., to jest zasadniczo niemożliwe, aby posiadł jego znajomość i mógł spisać swoje dzieła. Jedynym sensownym rozwiązaniem tego problemu jest uznanie, że „Iliada” i „Odyseja” funkcjonowały początkowo w obiegu ustnym, to znaczy, że ich domniemany autor albo autorzy należeli do świata, któremu obca była znajomość pisma. Przy ich tworzeniu nie posługiwali się piórem, ale swoją pamięcią, nie odwoływali się do żadnej tradycji literackiej, ale do zasobów gotowych sformułowań. Słynne „epitety homeryckie” są właśnie takim przykładem gotowych mnemotechnicznych formuł. Nie oznacza to bynajmniej, że nie pozostało żadne miejsce dla inwencji twórczej autora, czy raczej aojda-opowiadacza. Wręcz przeciwnie. Gotowe zwroty spełniały tylko rolę pomocniczą, kształt opowieści każdorazowo zależał od tego, kto ją wykonywał. W głowie aojda znajdowało się raczej wiele różnych historii. Miały one charakter potencjalny i dopiero wykonanie pieśni łączyło je w jedną całość. Każde następne było już inne, ponieważ te same motywy były włączane w strukturę opowieści w nieco inny sposób. Zmiany te były niedostrzegalne zarówno dla samego aojda-opowiadacza, jak i jego słuchaczy. Nie istniała więc raz ustalona wersja danej opowieści, tak, jak ma to miejsce w przypadku kultury pisma.

W konsekwencji stwierdzenie, że Homer wielkim poetą był i wszystkich nas zachwyca jest banalizacją, przedmiotem raczej wiary niż wiedzy. Nie wiemy, czy taka postać w ogóle istniała. Starożytni Grecy również gubili się w domysłach. Stąd uznanie jego autorstwo „Iliady” i „Odysei” jest raczej wygodnym kompromisem pomiędzy tradycją a współczesną nauką, ponieważ pewności na ten temat nie mamy i raczej mieć nie będziemy. Przypisywane mu dzieła z trudem mieszczą się w naszym rozumieniu pojęcia „poezja”. Bazuje ono na rozumieniu literatury jako słowa pisanego, podczas gdy domniemany autor albo autorzy obu poematów epickich nie umieli pisać i przy tworzeniu swoich pieśni łączyli improwizację ze znajomością mnemotechnicznych formuł. Last but not least, jest raczej rzeczą trudno, żeby nas wszystkich zachwycał. Bez znajomości zasad sztuki, wedle której powstała pierwsza europejska literatura, trudno jest zachwycać się „szybkonogim Achillesem”, czy też „wolooką Herą”.

Można oczywiście zapytać, jaki jest sens wykonywania tak dużego trudu, aby choć trochę lepiej zrozumieć poezję Homera. Weźmy jednak pod uwagę fakt, że obecnie bardzo dużo mówi się o międzykulturowości i odmienia ten modny termin we wszystkich przypadkach. Chodzi o lepsze zrozumienie ludzi, którzy myślą i czują inaczej. Trudno jest sobie wyobrazić skuteczną komunikację pomiędzy kulturami, jeśli my sami nie potrafimy chociaż trochę zrozumieć autorów, których uważamy za wielkich i ważnych dla naszej cywilizacji.

 

• • •

Kategorie: Pamięć i formy upamiętniania

Skrócony link: Kopiuj adres odnośnika

Licencja Creative CommonsO ile nie zaznaczono inaczej tekstowa treść tego artykułu jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported.

Komentarze