Historia i Media » Świadomość historyczna

Postaci mityczne – jak bardzo historyczne?

10.06, 2008 6:37

Agnieszka Szmidel
Sorry, but that article has no abstract in english. You can check this category to find posts in english. You can also read information about our project.

Zazwyczaj rzadko zastanawiamy się, czy postać, która zapisała się w historii i kulturze na przestrzeni wieków istniała naprawdę albo czy prawdą było to, co możemy znaleźć w źródłach historycznych z konkretnych epok. Kiedy jednak wnikamy głębiej w biografie tych postaci, ogarnia nas zdziwienie. Często bowiem okazuje się, że przywoływani bohaterowie nie istnieli albo nie byli tymi, za których przywykliśmy ich uważać. Okrywający je mit zastąpił prawdę historyczną. Zadomowił się też w kulturze popularnej. Jak działać może mechanizm tworzenia mitu? Jakie są relacje między mitem a historią?

Mitem przywykło się nazywać wszelkie znamiona rzeczywistości sacrum, nadprzyrodzonej i trudnej do wyjaśnienia drogą rozumową, nieweryfikowalnej na drodze empirycznej. Za pierwsze mity w historii ludzkości uważa się mity kosmogoniczne i kosmologiczne. W następnej kolejności powstawały mity legendarne, wreszcie swego rodzaju mikrokosmosem mitycznym były mity rodzinne, rodowe i jednostkowe. Wynikało to również z przyjętej przez antropologów: von Sydowa i Bethego, klasyfikacji na Mythen, Sagen, Marchen. Ale właściwie jak w takim wypadku odseparować znaczeniowo legendę od mitu? Trudno przecież wrzucić je do jednego worka kulturowego. Mit, jak się wydaje, ma znacznie rozleglejszą przestrzeń swojej rozciągłości czasowej. Jest właściwie zawsze i i nigdy - bowiem jego treść odnosi się do odległej, często niekreślonej przeszłości. A legendy i sagi powstają w perspektywie czasowej dużo bliższej współczesności.

Jest to w pewnym sensie różnica nazbyt uogólniająca, bo mity w ujęciu socjologicznym to już nie tylko przeszłość bezczasowa o uniwersalnej treści. To również tworzenie mitów na użytek społeczny, a nawet, jak można by sądzić po historiach opisywanych w XX wieku, na użytek wytłumaczenia sobie pewnych zjawisk czy poradzenia sobie z przeszłością (patrz: Mythmaking and its role in history). Tu jednak chciałabym zająć się kwestią mitu przekładanego na przekaz historyczny i opisać krótko wpływ mitu na kulturę i sztukę, także w kontekście kultury popularnej.

779dasdk3ksda20aslas2100ad2990ad.jpg
Eugène Delacroix, Śmierć Sardanapala (1827)

Dzięki poezji Byrona poznaliśmy Sardanapala – władcę asyryjskiego, jednego z ostatnich na tronie tej krainy. W strofach angielskiego wieszcza to dzielny, zakochany w greckiej nałożnicy Myrhha władca, który właściwie przez swoją tragiczną namiętność gubi swoje państwo. Byron pragnął tchnąć w postać ducha lubieżnego ale też na tyle przyjaznego, na ile moje skromne pióro potrafi[1] Sardanapal, mimo intryg swego szwagra, zostaje na tronie i traci go dopiero kiedy umiera. Jest starożytnym romantykiem, ironicznym, gorzko komentującym rzeczywistość pałacową i panujące zwyczaje człowiekiem. Nie pasuje do swojej epoki, w której liczą się tylko waleczne czyny wojenne. Czytający dramat ma jednak wrażenie, że to postać szlachetna i pełna odwagi cywilnej – skoro wraz z całym dobytkiem wystawia się na spalenie w obliczu zagłady Niniwy i nie zmienia zdania, kiedy zaczyna cierpieć. Pasuje do niego zatem, ponoć wyryty na jego nagrobku sześciowiersz:

Wiedząc, żeś jest śmiertelny, serce swoje raduj
rozkoszami: cóż zyskać będziesz mógł po śmierci?
Ja, król wielkiej Niniwy, jestem dziś popiołem.
Tyle mam, ile zjadłem i ile hulałem,
i ilu słodkich uciech miłosnych zażyłem,
a wszystkie swe bogactwa musiałem zostawić[2]

Jak widać, ostatni król Asyrii lubił życie i tak mityczny wizerunek władcy skonstruował romantyczny poeta Byron. Ale czy przypadkiem poeta nie podważył przekazu pochodzącego od filozofów z Arystotelesem na czele? Otóż Sardanapal, jak opisywał w swoich kronikach Ktezjasz (V-IV w p.n.e.) oraz za nim Diodor Sycylijski (80-20 r p.n.e.), był zniewieściałym, zepsutym hulaką, pławiącym się w rozkoszy i udającym kobietę: nosił kobiecą szatę, a twarz i całe ciało smarował maściami i innymi środkami stosowanymi zwykle przez hetery, dzięki czemu skórę miał miększą niż jakakolwiek rozpustnica. Starał się również mieć kobiecy głos[3]. On to ponoć, jak pisał Ktezjasz[4], tak bardzo przeraził swoim dziwactwem wodza armii, który przypadkiem zobaczył króla umazanego barwiczką, że ten poprzysiągł zgładzić swego władcę i spiskował, doprowadzając go do samobójstwa. W tym Ktezjasz i Byron się zgodzili.

Interesujące, jak wiele z mitu o kapryśnym władcy czerpała potem kultura wysoka. Eugene Delacroix, opisywany przez Ryszarda Przybylskiego we wnikliwym studium jego twórczości w kontekście tego mitu osobowego, oraz Berlioz zachwycili się tragiczną historią króla Asyrii. Historycy antyku na tę myśl łapią się za głowę, bowiem Sardanapal… nie był postacią historyczną! Stworzył go właśnie Ktezjasz, przeinaczywszy biografię słynnego wodza i światłego władcy Asurbanipala (669-626 p.n.e.): założyciela biblioteki w Niniwie, władcy imperium sięgającego od Morza Śródziemnego po Zatokę Perską. Nawet, jeśli pod koniec panowania Asurbanipal zniewieściał i oddawał się zbytkowi, to bez wątpienia nie był wyłącznie nieudolnym , niemęskim władcą, pozbawionym instynktu zdobywcy. Czy bowiem taki władca byłby w stanie napisać po zdobyciu Elamu: Suza, wielkie święte miasto, dom ich Boga, siedzenia ich tajemnic, zdobyłem. Wszedłem do jej pałaców, otworzyłem jej skarbce, gdzie srebro i złoto, dobra i bogactwo zostały nagromadzone…Zniszczyłem.(…) Zredukowałem świątynie Elamu do niczego; ich bogowie i boginie, rozproszył wiatr. Grobowce ich starożytnych i ostatnich królów, które zdewastowałem, wystawiłem do słońca i zabrałem ich kości do ziemi Aszura. Zdewastowałem prowincje Elam i na ich ziemiach posiałem sól[5]?

Dość powiedzieć, że być może Ktezjasz miał szlachetne intencje i chciał przeciwstawić personifikację cywilizacji barbarzyńskiego Babilonu światłej cywilizacji greckiej i wyolbrzymił cechy negatywne Asurbanipala. Najwyraźniej jednak nie przewidział skutków, jakie wywołały jego opisy mężnego przecież władcy. Dziś pamiętamy i Asurbanipala, i faktycznie wymyślonego na potrzeby kroniki, Sardanapala.

Odległa kulturowo Asyria to tylko jeden z jaskrawszych przykładów potraktowania mitu jako faktu historycznego. Polska miała na swoim koncie od początków piśmiennictwa kronikarstwo mitotwórcze, które znalazło się, jak pisał prof. Jerzy Topolski w książce “Od Achillesa do Beatrice de Planissolles”, w okowach religii i ideologii[6]. Prawda historyczna była tam zgodna z prawdą boską, a ci, którzy tworzyli podwaliny pod państwo i Kościół, byli wychwalani (laudatio), podczas gdy jednocześnie poniżano (vituperatio) wrogów Boga i państwa. Władca jako pomazaniec boży musiał mieć też wybitnych przodków. W Polsce mit osobowy fundatora ziem polskich rozpowszechniła kronika Jana Długosza, choć pierwotnie mit założycieli państwa polskiego został odnaleziony w Kronice Wielkopolskiej. Ród Lechitów, który miał potem prowadzić w prostej linii do Piastów, zapoczątkował Lech, potomek biblijnego (sic!) Jafeta. Ten władca podzielny Bałkanów (rządził razem z bratem Czechem), postanowił poszukać nowych siedzib. Co ciekawe, Długosz odsądził od czci i wiary Rusa, domniemanego brata pozostałych herosów twierdząc, że był on tylko potomkiem Lecha[7]. Mit jednak tak szybko wniknął w polską świadomość, że jako topos pojawiał się w literaturze, tworząc odrębny gatunek – lechiady, wzorowane, zdaniem Jolanty Kusiak, na Wergiliuszowej “Eneidzie”. Zresztą motyw podróży Lecha widać we fragmencie kronik choćby tutaj:

Jeśli podasz nam swój adres email, poinformujemy Cię o nowościach na stronie i weźmiesz udział w naszych konkursach

„Lech zatem pożegnawszy brata swojego Czecha, odjechał od niego dalej z poddanymi, krewnymi i taborami i całym mieniem, po czym przybywszy góry i lasy dzielące Polskę od Czech zwane Hercyńskimi, znalazłszy sobie kraj bardzo rozległy i obfity (…) w nim osiadł i kraj ten dziedzictwem i posiadłością dla siebie i potomstwa swojego jako pierwszy ustanowił. (…) Chociaż bowiem nazwane zostały od pierwszego władcy i osadziciela Lecha. Kraj Lechitą, naród zaś Lechitami, ponieważ w wielu miejscach płaszczyzny pól (…) Lechici ci, co na polach mieszkali w powszechnej mowie zaczęli być nazywani Polanami”[8]. Obszerniej o literackich odniesieniach do Lecha wyraża się Mitenencyklopedia.

Lech nie był, jak wiemy, pierwszym polskim herosem. Wcześniej Mistrz Wincenty oraz Gall Anonim czynili laudacje Piastowi oraz jego synom. O ile jednak mitotwórstwo pierwszych kronikarzy ma czysto ideologiczny podtekst, jaki podtekst może mieć powołanie do życia mitu wielkiego odkrywcy Ameryki, który miał przypłynąć na ziemie Półwyspu Labrador i osiedlić się w okolicach Bostonu? Jan z Kolna, o którym mowa, jest uznawany za Polaka przez wielu historyków[9]. Miał pobierać nauki na Uniwersytecie Jagiellońskim w 1455 roku, choć dane te podaje Waldemar Łysiak, ożywiciel mitów bardziej niż historyk[10] i miał urodzić się w Gdańsku, w rodzinie kupieckiej. Istnieją co prawda dyskusje, pod jaką bandera służył, ale badacze (m.in.: Lopez de Gomara w “La historia de las Indias y conquista de Mexico” z 1552 roku czy Holender Cornelis Wytlieft z 1597 roku w Descriptionis Ptolemaicae augmentum), twierdzą jednogłośnie, że do Nowego Świata wpłynął statek z polskim żeglarzem Joanem Scolvo na pokładzie. Łatwo poprzeć te teorię, biorąc pod uwagę pochodzenie dwóch innych towarzyszy wyprawy Jana: informacje o tym pojawiają się w artykule autorstwa Czesława Brodzickiego, będącym fragmentem rozprawy o Janie z Kolna[11]. Jak pisze Brodzicki, Pining i Podhorst byli Niemcami, kaprami i admirałami oraz dygnitarzami w służbie króla duńskiego, a także piratami morskimi. Pining, zmarły w czasie kolejnej wyprawy do Grenlandii przed 1490 r., pochodził z Hildesheim. Pothorst, rodem z Oldenburga, do 1472 r. był w służbie hamburskiej. Joanes mógł więc być blisko pod względem języka i obyczajów dwóm kaprom.

Dla mitu Jana z Kolna najwięcej zrobił jednak Lelewel. Jak pisał w “Historii geografii” z 1814 roku: Jerzy Horn w dziele Ulysses (…) przytacza, iż Jan Szkolny, Polak, pod Krystianem królem duńskim, roku 1476 odkrył cieśninę Anian i ziemię Laboratoris/Labrador. A zatem, ten Jan Skolnus, byłby trzecim z Europeów, co Amerykę odkryli przed Kolumbem. W sto lat blisko po braciach Zeno, na 16 jeszcze przed Kolumbem. Dla historyka powstańczego ten mit miał ogromną wartość - pokazywał wielkość narodową wybitnego żeglarza. Dla Polaków nobilitacją miało być to, że Jan Scolnus pochodzi z narodu polskiego. Jeszcze przez wiele następnych lat Lelewel potwierdzał ten mit, doszukiwał się prawdziwości przypuszczenia, że Jan był duńskim podwładnym. Jak podaje Brodzicki, na poparcie tezy o duńskiej wyprawie pod królem Christianem podał informacje o globusie, datowanym na 1593 rok, gdzie miała widnieć inskrypcja:Te narody, do których przybył Jahannes Scovus Danus. Wątpliwości jednak pozostały i tajemnica, jaka owiewa wyprawę z 1476 roku, pozostaje niewyjaśniona.

Pozostaje zagłębić się w mit z epoki, w której, wydawałoby się, mity zostały całkowicie wyparte przez metodę krytycznego rozumu i racjonalizm. Wtedy to bowiem miał żyć i zmieniać wyznanie hrabia Walentyn Potocki, znany lepiej jako Abraham ben Abraham lub Ger tzedek (’Sprawiedliwie nawrócony). Jego postać była wyrazem tragicznego heroizmu, za który bohater zapłacił życiem, bowiem został w wyniku werdyktu Kościoła katolickiego, z którego nauk zrezygnował, spalony na stosie w Wilnie, 24 maja 1749 roku. To znaczy – miał być spalony, bowiem wzmianki historyczne z XIX wieku podają w wątpliwość istnienie owego hrabiego[12]. Zainteresował się judaizmem w Paryżu, gdzie zetknął się z żydowskimi księgami teologicznymi i rozpoczął nauki. Przyjął judaizm w Amsterdamie i zdecydował się wrócić do Polski. Tutaj ewentualne fakty zaczynają mieszać się z fikcją. Bowiem zadenuncjować Potockiego miał chłopiec, hrabia został natychmiast aresztowany, a kiedy oczekiwał w więzieniu na wyrok, miał być uratowany dzięki kabale, ale odmówił. Wykonywania wyroku - ze względu na święto Shavuot - nie obserwował żaden żydowski świadek, który mógł zaświadczyć o wydarzeniu i odmówić odpowiednie modlitwy. Prochy Potockiego miał więc zabrać nieortodoksyjny Żyd, który nie nosił brody i nie był tak bogobojny. Domniemany grób Potockiego w Wilnie, znajdujący się na cmentarzu żydowskim w dzielnicy Snipiszki, otaczany był czcią aż do II wojny światowej.

Tyle mówi legenda, której twórcą, jak podaje Janusz Tazbir i Jacek Moskwa[13] był Józef Ignacy Kraszewski. Zamieścił historię “Sprawiedliwie Nawróconego” w zbiorze “Wilno od początków jego do roku 1750″ i powoływał się na jakieś źródło w języku hebrajskim, które kupił za ogromną sumę i mozolnie studiował. Do dziś, jak podaje Jacek Moskwa, źródło to nie zachowało się, podobnie jak domniemany grób Potockiego. Należy przyjąć, że to właśnie apokryf Kraszewskiego jest pierwszym źródłem pisanym o męczenniku. Dość powiedzieć, że już styl wydaje się hipernaturalny i przestylizowany:

I w tych dniach był w Rusi człowiek, który opowiadał, że był Ger Cedek w mieście Wilnie, który poświęcił imię swoje w wielkości, i wszyscy szatanowie upadli z wielkiego strachu a święci aniołowie stanęli w niebie, w miejscu, gdzie Ger poświęcił imię boskie i przyjęli jego czystą duszę do rąk Abrahama ojca naszego i przyjęli z wielką radością bez końca. I był wielki strach na Satana (przeszkodziciela) a wielka radość była dla Królów żydowskich, a jego zasługa i wszystkich świętych (męczenników za wiarę) niech nas wspiera, iżbyśmy dożyli widzieć przyjście Zbawiciela Messjasza. Amen[14].

Kraszewski zbudował legendarny obraz Potockiego jako herosa umierającego za nową wiarę, tymczasem w prawodawstwie polskim przypadki palenia dobrze urodzonych za zmianę wyznania były niemal niemożliwe. Po drugie – Potoccy, co cytuje za Tazbirem Moskwa w swoim wyczerpującym studium, używali tytułu szlacheckiego dopiero po rozbiorach! Trudno więc uznać wiarygodność postaci hrabiego Potockiego. Chyba, że doczekamy się publikacji zaginionego dzieła, na które powoływał się Kraszewski. Cóż to jednak znaczy wobec żywotności wzorów osobowych (lub kontra-wzorów), jakimi bez wątpienia byli bohaterowie wyżej opisani i ich kultu, jaki nadał im cechy herosów rodem ze starożytnych eposów?

Agnieszka Szmidel

1. engphil.astate.edu/gallery/sardan.html
2. Mikołaj Szymański, Testament Króla Sardanapala, Magazyn Gazety Wyborczej, nr 278, 1998, s. 104
3. Tamże
4. Ryszard Przybylski, Sardanapal. Opowieść o tyranii, Wydawnictwo W.A.B, 2001
5. www.iranica.com/newsite/articles/v8f3/v8f340.html
6. Jerzy Topolski, Od Achillesa do Beatrice de Planissolles, Warszawa, Oficyna Wydawnicza „Rytm”, 1998, s. 35
7. www.podteksty.pl/index.php?action=dynamic&nr=10&dzial=4&id=234
8. Jan Długosz, Kroniki, czyli Roczniki sławnego Królestwa Polskiego, PWN, Warszawa 1962, fragment Dziejów bajecznych.
9. pl.wikipedia.org/wiki/Jan_z_Kolna
10. www.historycy.org/index.php?showtopic=32947
11. www.greendevils.pl/polacy/jan_z_kolna/o_janie_z_kolna_brodzicki.html
12. en.wikipedia.org/wiki/Abraham_ben_Abraham
13. www.zwoje-scrolls.com/zwoje31/text03p.htm
14. Tamże.

Newsletter

Subskrybuj newsletter serwisu Historia i Media. Dzięki temu w twojej skrzynce email pojawią się informacje o nowych artykułach dostępnych w serwisie. Dla osób zarejestrowanych przygotowaliśmy również konkursy, w których wygrać można książki historyczne. Nie wysyłamy żadnych reklam. W każdej chwili możesz zrezygnować z subskrypcji.

Komentarze

Brak komentarzy

RSS dla komentarzy do tego postu. TrackBack URI

Dodaj swój komentarz

Imię
Email
WWW

Przepisz kod z obrazka

Redakcja zastrzega sobie prawo edycji lub usunięcia komentarza, jeśli jego treść nie odnosi się do treści artykułu lub narusza zasady netykiety.


Najnowsze komentarze

  • mw: Nagrody już wysłane, proszę czekać na listonosza.
  • x: No i co z tymi nagrodami?
  • marcia.giee: Widzę że popularny się zrobiłeś :) Woda sodowa mam nadzieje ze ci odbije tylko w Lagunie. Pozdro
  • Jacek: Smart post :) Here is a nice write-up on open source textbooks, for all interested...
  • Tomek: Wg mnie Google nas nie ogłupia, aczkolwiek to, że czytamy mniej długich form to prawda. Ograniczamy się...

Podobne posty

Kategorie

Polecamy Archeowieści