Czemu służy studiowanie historii średniowiecznej?
„Historia magistra vitae est” – „Historia jest nauczycielką życia”. Zdanie to zostało wypowiedziane ponad 2000 lat temu przez Cycerona i od tego czasu stało się obiegowym. Wielu spośród tych, którzy podjęli się trudu pisania historii, posługiwało się nim, aby pokazać zasadność swoich poczynań. Szczególną popularnością cieszył się ten topos właśnie w średniowieczu. Wtedy bowiem historia była postrzegana w sposób pragmatyczny zarówno przez samych historyków, jak również przez ich czytelników. Spisywanie dziejów miało na celu ukazanie wielkości czynów dokonany przez wielkich ludzi (książęta, królowie, papieże, biskupi, rycerze itd.) tak, aby ludzie żyjący współcześnie mogli ich naśladować i w ten sposób dążyć do osiągnięcia moralnej doskonałości. W rzeczy samej historia nauczała jak żyć cnotliwie, ukazując odpowiednie przykłady zaczerpnięte z przeszłości. Średniowieczny historyk nie był więc erudytą, którym powodowała tylko bezinteresowna ciekawość. Dla niego przeszłość miała bezpośrednie znaczenie dla teraźniejszości, ponieważ właśnie w czasach mniej lub bardziej odległych zostały ulokowane wzorce, wedle których należało kształtować swoje życie tu i teraz. Był on więc nie tylko tym, dzięki pismom którego mogła przetrwać pamięć o wiekach minionych, ale także spełniał rolę wychowawczą. Poza tym, co również bardzo istotne, jego celem było ukazanie ciągłości opisywanych przez siebie dziejów od początku aż do jego czasów. Nie było żadnych zmian na tyle rewolucyjnych, aby została ona kiedykolwiek zerwana. Otton z Fryzyngi, XII – wieczny kronikarz niemiecki i wuj cesarza rzymskiego Fryderyka Barbarossy, opisując dzieje cesarstwa rzymskiego, traktuje swojego siostrzeńca jako bezpośredniego spadkobiercę cesarzy rzymskich Augusta, Trajana czy Konstantyna Wielkiego.
Owa ciągłość jest podkreślana także i dzisiaj. Program nauczania historii w szkole i na studiach jest zorganizowany według kryterium chronologicznego. Zaczyna się od czasów najdawniejszych, aby poprzez starożytność, średniowiecze, czasy nowożytne dojść do dziejów świata nam współczesnego. Sam fakt jednak istnienia takiej periodyzacji, której w średniowieczu z przyczyn oczywistych nie znano (co nie oznacza bynajmniej, ze nie podejmowano prób uporządkowania dziejów ludzkości według innych założeń), zakłada, że w toku dziejów świata doszło do zmian na tyle istotnych, tak dalece zmieniło się jego oblicze, że uznano za zasadne podzielenie historii na epoki, z których każda posiada swoje cechy charakterystyczne nieobecne gdzie indziej. Takie podejście zamiast ciągłości umieszcza na pierwszym planie zmianę. Pytanie więc, które się nasuwa w tym momencie brzmi: czy zmiany, które zaszły w dziejach świata nie są aby tak poważne, że trudno jest znaleźć jakikolwiek związek pomiędzy na przykład wiekiem XIX a wczesnym średniowieczem? Pytanie to nie ma tylko charakteru czysto akademickiego. Chodzi bowiem o to, czy wielkie i sławetne czyny Bolesława Krzywoustego spisane przez Galla Anonima na początku wieku XII albo też historia relacji handlowych Florencji w XIV stuleciu może być interesująca i ciekawa dla współczesnego czytelnika. Czy ta wiedza znajduje jakiekolwiek zainteresowanie w czasach, w których przyszło nam żyć.
To pytanie stawia w swojej książce Valentin Groebner, która ukazała się niedawno nakładem wydawnictwa C.H. Beck (fragment dostępny pod tym adresem). Książka ta jest o tyle ważna, że autor jest sam historykiem-mediewistą.
W jego mniemaniu jesteśmy świadkiem pewnego paradoksu. Z jednej strony wieki średnie obecne są szeroko w kulturze masowej, obraz rycerza funkcjonuje w wyobraźni masowej, wielu zapaleńców poświęca swój czas i trud na drobiazgową rekonstrukcję broni średniowiecznej, z drugiej zaś spada zainteresowanie epoką z punktu widzenia naukowego. Zmusza to więc do zastanowienia się, jaka ma być przyszłość studiów średniowiecznych, jeśli nie mają stać się one tylko domeną garstki postrzelonych zapaleńców, dla których historia kończy się około roku 1500, to, zaś co było później, jest tylko przedmiotem spekulacji i domysłów.
Wszystkie uzasadnienia tego, dlaczego warto jest znać historię wieków średnich, które powszechnie w środowisku mediewistycznym bywają przytaczana wydają się autorowi niewystarczające. Jego koledzy po fachu skłonni są traktować epokę, którą uczynili przedmiotem swoich studiów jako sposób na nabranie dystansu do świata, który ich otacza. Średniowiecze jest dla nich rodzajem współczesności, którą przeżywają 500, 700 czy 1000 lat wstecz. Jest to jednak świat, nad którym panują, ponieważ bez sprzeciwu poddaje się on ich metodom badawczym i w którym zamiast chaosu współczesnej popkultury, panuje chłodny porządek katedry gotyckiej czy filozofii scholastycznej. Inni zaś, ci bardziej zaangażowani w rzeczywistość, która ich otacza, skłonni są widzieć w Europie przednowoczesnej punkt odniesienia dla krytyki nowoczesności. Wychodząc bowiem poza świat współczesny, można lepiej i dokładniej dojrzeć mechanizmy, które nim rządzą, patrząc na nie przez pryzmat epoki średniowiecza. Trzecim wreszcie powodem, który jednak rzadko bywa wymieniany, ale istnieje jakby implicite w myśleniu o historii średniowiecznej, jest przekonanie, że w tych czasach tkwią fundamenty współczesnej kultury, że, co więcej, świat dzisiejszy można tylko wtedy zrozumieć, patrząc na niego okiem mediewisty.
Te wyjaśnienia nie są jednak wystarczające dla Groebnera. Są one raczej próbą wskazania tego niewidzialnego impulsu, który sprawia, że zostaje się historykiem średniowiecza i poświęca swoje życie badaniu świata, który dawno już nie istnieje. Sam autor przyznaje, że ten impuls miał w jego życiu znaczenie decydujące. To wszystko jednak należy do sfery psychiki każdego mediewisty i jako takie nie może stanowić odpowiedzi na pytanie o przyszłość historii średniowiecza w XXI wieku.
Aby spróbować dać odpowiedź, Groebner stawia sobie za zadanie analizę sposobu, w jaki widziano średniowiecze 200, 100 czy 50 lat temu. Chce zbadać, wyrazem jakich tęsknot było studiowanie średniowiecza i na jakie pytania szukano tam odpowiedzi, i dlaczego właśnie tam a nie gdzie indziej. Historia przecież nie może już być nauczycielką życia według zasad cnoty, ponieważ nie ma już rycerzy ani książąt i królów. Rewolucja francuska, a przede wszystkim rewolucja przemysłowa zmieniły zaś świat tak bardzo, że ciężko się dopatrzeć pozostałości średniowiecznej rzeczywistości w czasach nam współczesnych. Czemu więc właściwie ma służyć studiowanie historii wieków średnich? Żeby się tego dowiedzieć, należy się zagłębić w lekturę! Być może okaże się ona nie tyle książką o średniowieczu, ale o nas samych i naszych problemach, których rozwiązań szukamy w przeszłości, nawet tak odległej, jak wieki średnie.
Jarosław Ganczarenko
Valentin Groebner, Das Mittelalter hört nicht auf. Über historisches Erzählen, München 2008.
• • •
Kategorie: Książki i czasopisma / Świadomość historyczna
Skrócony link: Kopiuj adres odnośnika
Kliknij tutaj, aby wygenerować przejrzystą wersję do czytania lub wydruku
ciekawy artykul, zacheca do lektury ksiazki (zaluje, ze nie znam niemieckiego).
tylko jedno zdanie mnie zastanawia: „jaka ma być przyszłość studiów średniowiecznych, jeśli nie mają stać się one tylko domeną garstki postrzelonych zapaleńców, dla których historia kończy się około roku 1500, to, zaś co było później, jest tylko przedmiotem spekulacji i domysłów.”
czy oznacza to, ze mediewisci uwazaja, ze o sredniowieczu mozna powiedziec wiecej pewnikow niz o epokach pozniejszych? powyzsze zdanie wskazywaloby na to, ze nowozytnosc i dalej to
pola badawcze, na ktorych trudniej cokolwiek ustalic… czyzby sredniowiecze bylo epoka bardziej „przejrzysta”?
„Jest to jednak świat, nad którym panują, ponieważ bez sprzeciwu poddaje się on ich metodom badawczym i w którym zamiast chaosu współczesnej popkultury, panuje chłodny porządek katedry gotyckiej czy filozofii scholastycznej.”
A może właśnie dlatego interesujemy się historią? To zamknięty okres, bezpieczny i całkowicie poddany osobie go badającej, która w zależności od potrzeb może formułować dowolne interpretacje na temat przeszłości.
Odpowiadajac za pierwsza watpliwosc, chodzi o to, ze historyk uwaza swoja epoke za najwazniejsza i innym tylko wylacznie przez zlosliwosc odmawia waznosci. to taki wewnetrzny esprit de corps starozytnikow, mediewistow czy nowozytnikow. poza tym, rowniez przez zlosliwosc, mediewisci sklonni sa twierdzic, ze np. nowozytnicy nie sa w stanie napisac nic pewnego poniewaz maja za duzo zrodel i dlatego trudno jest im je dokladie zaanalizowac. ale to oczywiscie takie zarty, nie nalezy tego traktowac jako jakies postawy poznawczej czy metodologicznej :) kazda grupa zawodowa ma swoje specyficzne poczucie humoru
jesli chodzi o druga watpliwosc, to przeszlosc, ktorej juz nie ma istotnie poddaje sie zabiegom intelektualnym historyka, ktory ja porzadkuje wedle okreslonych przez siebie kryteriow, ale problem czy w poznaniu hiistorycznym idzie o dotarcie do rzeczywistego przebiegu wydarzen czy tez stwarzanie ciagle nowych interpretacji pzreszlosci jest bardzo skomplikowany i mozna by o nim bardzo dlugo dyskutowac.